wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział XIX

No to wracam po długiej nieobecności z rozdziałem. :D I jest już prawie 3 tys. . Oo
Ludziee. XD



ROZDZIAŁ XIX

 Niebo zaczęło przybierać ciepłe barwy, słońce czerwieniało z każdym swoim ruchem, a chmury je lekko przykrywały. Nie było w ogóle czuć różnicy temperatur między dniem a nocą, czasem było trochę chłodniej wieczorem. Za dnia słońce raziło i grzało swoimi promieniami, a nocą księżyc z gwiazdami jasno rozświetlały
niebo. Wpatrując się w okno ciągle myślałam o babci i o tym wszystkim.. Znów poczułam smutek w środku. W pewnej chwili do pokoju wszedł Axl z Izzym trzymając w ręku kartkę. Gitarzysta tłumaczył coś rudemu, który wlepiał co chwilę wzrok w papier. Momentalnie Stradlin zaczął rozglądać się po pokoju i jego oczy
zatrzymały się na mnie. Szepnął coś wokaliście na ucho, a ten spojrzał na mnie i podszedł.
- Już się lepiej czujesz? - zapytał troskliwie Rose głaszcząc moją dłoń.
- Trochę.. - powiedziałam obojętnie. Ten tylko westchnął i po paru sekundach wstał.
- Chodź się przejść. - wyciagnął lekko rękę w moją stronę. - Jeszcze się z nimi nagrasz. - uśmiechnął się.

 Chłopaki oczywiście strzelili fochy na Axla, a tamten w ogóle się nimi nie przejął. Pomógł mi wstać i skierowaliśmy się do drzwi. Izzy jeszcze mu coś wyszeptał na ucho, potem wyszliśmy. Nie miałam zielonego pojęcia, gdzie iść, więc szłam za rudym. Dokładnie to obok niego trzymając go za rękę, ale to szczegół. Szliśmy parę minut po plaży aż do głazów sporej wielkości. Przy nich leżał duży koc, a na nim gitara i coś, czego nie mogłam określić. Gdy doszliśmy do celu to przyjrzałam się bliżej temu cosiowi. Nie mogłam przeczytać, co to jest, bo chińskiego ja nie umiem, ale z tego co widzę, to to jest jakiś papier w folii. Spytałam się rudego o więcej informacji o tym papierze, ale nic wredota nie chciał powiedzieć. ' Później zobaczysz ' - tyle razy mi to mówiono, a i tak nic później nie zobaczyłam. Wracając, Rose wlepiał wzrok w kartkę przez kilka minut jak zaczarowany [ już się boję, co na niej jest. oO ]. Usiadłam na przeciwko i patrzyłam, jak brzdąka coś na gitarze. Po paru minutach w końcu przemówił.
- Więc.. razem ze Stradlinem dostaliśmy olśnienia i napisaliśmy piosenkę, którą chcemy dać na Appetite. - mówił. - Znaczy, nie jesteśmy jeszcze pewni co do tego. Izzy chciał koniecznie usłyszeć Twoją opinię, nie pytaj dlaczego, bo sam nie wiem.. Mniejsza o to.. Wszelkie komentarze zachowaj na później.

 Siedziałam w milczeniu słuchając tego utworu. Nawet nie dokończył śpiewać pierwszej zwrotki, a ja już wiedziałam o tej piosence prawie wszystko. Ballada, zapowiadająca się cholernie dobrze, tekst rewelacyjny, i pomyśleć, że napisali to w tak krótkim czasie.. przynajmniej dla mnie. Mi napisanie piosenki zajmuje kilka dni, nawet tydzień.. Jakoś kojarzyłam fragment tekstu w refrenie.. No tak, przecież rudy mi to ciągle śpiewał, gdy właśnie płakałam. Trzeba przyznać, że ma zajebisty głos, a przy tej balladzie to już w ogóle.. Aż przeszły mnie dreszcze i zachciało mi się płakać. Zacisnęłam ręce i przygryzałam sobie dolną wargę by nie płakać, jednak po trzeciej zwrotce wymiękłam. Idealna replika wodospadu Niagara powstała z tegoż powodu. Wspomogę trochę ocean, milimetrami sześciennymi, ale zawsze wspomogę.

***

 Myślałem, że spierdolę całe Don't Cry, ale tego nie zrobiłem i jestem z siebie dumny. Odetchnąłem z ulgą i z lekkim uśmiechem spojrzałem na Roxanne, by zobaczyć jej reakcję. Spodziewałem się jakiegoś zszokowania czy coś w tym stylu, a ona siedziała tyłem do słońca i płakała. Słońce było na takiej wysokości, że Roxy miała aureolę nad głową. Rzuciło taki cień, że było zaledwie widać jej twarz, a promienie rozświetlały kruczoczarne włosy. Kolejny obraz do kolekcji.. Odłożyłem gitarę, zbliżyłem się bliżej do Roxanne i ująłem jej twarz w dłonie.
- Czemu płaczesz? - spytałem z troską.
- Przez tą piosenkę..
- Coś z nią nie tak?
- Jest zajebista, w tym problem. - uśmiechnęła się.
 Odpowiedziałem uśmiechem i ją przytuliłem. Gdy przestała płakać, patrzyliśmy na zachód słońca, spacerowaliśmy wzdłuż plaży i parę razy wrzuciłem Roxy do oceanu. Nikt mi tu włosów nie będzie wyrywał!

W międzyczasie
***


 Dawno nie byłem u Valerie, chyba zrobię spacerek i się do niej przejdę. Po drodze mijałem pary, jeden dał kurtkę swojej dziewczynie, a jeszcze inny niósł swoją na barana. Nie wiem dlaczego, ale trochę poczułem się zazdrosny, jakbym chciał być na ich miejscu, dziwne uczucie.. Co prawda, znam Valerie, ale chwilowo nic do niej nie czuję, tylko czystą przyjaźń. A nawet jeśli ona by czuła coś do mnie, to wątpiłbym w ten związek. Ledwo mnie zna, nie wie, jaki jestem, do czego jestem zdolny. Jakby nawet wiedziała o tym.. zmieniłoby coś to? Chciałaby ze mną być, czy odwrotnie? ... Nie chcę na razie się tym zadręczać, lepiej się poznamy, wtedy rozmyślę o tym znowu. A teraz... cieszę się wolnością, bo kiedyś mi będzie do tego tęskno. Wparowałem od tak, bez żadnego ' Dzień dobry, kurwa mać ' czy też ' Pochwalony ' . Jakoś dziwnie pusto było w szpitalu.. Co to kurna święta, że połowy wsi nie ma? I nic o tym nie wiem? Kurde, a chciałem jednorożca dostać.. Wszedłem do pokoju, gdzie leży Valerie i ku mojemu zdziwieniu siedział tam jakiś gostek. Przeciętnego wyglądu, ni niski, ni wysoki, ni przystojny w porównaniu ze mną, nawet pewnie na gitarze grać nie umie.. i ciągle z czegoś rechotał. Jak oni tak mogą beze mnie?
- Cześć, Slash. - powiedziała.
- Cześć, a co tak wesoło? Gazu się nawdychaliście?
- Niee. Po prostu Paul opowiadał kawały.. - spojrzała się na niego. Obym nie był złej myśli.. - A Wy się jeszcze nie znacie! Slash, to mój kuzyn.. - FAK JEA! - .. Paul. Paul, to Slash. - uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Chciałbyś usłyszeć parę dowcipów? - zapytał.
- Czemu nie..
- No to mąż wraca do domu i przy wejściu żona wali go z liścia i pyta czy będziesz pił, a mąż na to.. dobra, nalej. - zaczął się rechotać na całą salę, a mi wcale nie było do śmiechu, uśmiechnąłem się jedynie, Valerie zrobiła tak samo. Dziwny gościu.. powinno mu się nadać tytuł człowieka-suchara, bo ten żart był taki suchy, że aż tost się z niego zrobił. Późniejsze "suchary" robiły się co raz gorsze i już zacząłem tracić nadzieję w tego człowieka..
- Którą my tu mamy godzinę? - spojrzał na zegarek i .. - Ło Jezusie Nazarecie! Ale się zasiedziałem! Będę już musiał niestety iść, dzwoń w razie potrzeby. - pocałował ją w policzek, a mi uścisnął rękę na pożegnanie. - Na razie.
 Odprowadziliśmy Paula wzrokiem do drzwi i gdy ten je zamknął to odetchnęliśmy z ulgą.
- To serio Twój kuzyn? - spytałem.
- Niestety. Ma coś z mózgiem, to pewne, ale tak to dobry z niego chłopak.. Za parę miesięcy się żeni, a jest tylko dwa lata starszy.. Jego narzeczona to farciara.. - mówiła ze smutkiem.
- Też kiedyś znajdziesz kogoś wartego Ciebie. - pocieszałem ją. - Może to być sąsiad, przyjaciel, albo nawet ktoś, kogo praktycznie nie znasz, bo takie cuda też się zdarzają..
- Może.. Na razie nie chcę znowu się w to wplątywać..
 Chwilową ciszę przerwały krzyki, chyba nawet wiem kogo. Te ćwoki beze mnie to nawet dziesięciu minut nie posiedzą.. Chwyciłem jakąś książkę i wycelowałem prosto w drzwi. Izzy nie zdążył wejść, a dostał w mordę i by się wywalił, gdyby nie Steven i Duff.
- Kurwa! Co to było ja się pytam? - wrzeszczał Stradlin.
- Jeb książką w łeb za nie mycie mordy. - wyszczerzyłem się.
- Toć ją myłem dzisiaj! Odczep się!
- Ej, słyszeliście w holu, jak Fade To Black leciało w radiu? - spytał McKagan.
- Słyszałem tylko śmiech Adlera na widok faceta w piżamie w jednorożce. - powiedział Stradlin.
- Eeejj, fajna była! Też chcę taką.. - oznajmił Steven.
- Izzy Ci taką załatwi. - śmiał się Duff.
- Nie, kurwa! W to mnie nie wciągniesz! Nici z działki.
- Nie zrobisz mi tego..
- Zrobiłem i chuj.
- Nooo, Stradlin, nooo! Kurwaa..
- Kurwa to jest w burdelu. Won z Domu Bożego!
- Dopiero co tu przylazłem i jeszcze Ci, kurde, życie uratowałem i tak się odwdzięczasz?
- URATOWALIŚMY. - poprawił McKagana Adler.
- Jeden chuj..
- Inteligentna rozmowa, nie powiem. - skomentowałem całą ich dyskusję.
- Odezwał się wiecznie najebany.. - burknął Stradlin.
- Jakie wiecznie? Już nie piję dość długo..
- Kilka dni nazywasz ' długo ' ? Oj..
- Jeśli przyszliście tylko się powściekać to Was zmartwię, bo będziecie musieli opuścić to pomieszczenie w trybie świetlnym.
- Chłopaki, wypierdalać! - oznajmił Steven.
- Sam wypierdalaj, kukurydzo. - burknął Duff.
- I znowu się zaczyna.. - mruknął Izzy.
- Oni tak zawsze? - zapytała mnie Valerie.
- Praktycznie to tak, ale da się z nimi wytrzymać..
 Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Uciszanie chłopaków zajęło mi trochę czasu, bo zanim się dogoni takiego Stevena, uciszy Duffa i Izzy'ego.. chociaż nie, Stradlina już nie trzeba uciszać. Trochę się zmęczyłem tym całym cyrkiem, więc wróciłem na miejsce obok Valerie.
- Slash? - zaczepiła mnie. - Czy jeszcze leci w radiu Metallica?
- Obawiam się, że nie..
- .. Znowu ich przegapiłam.. - powiedziała słabym głosem. - Chciałam choć raz ich usłyszeć..
- Jeszcze będzie szansa, mała..
- Może..
- Połóż się spać, bo już ledwo co mówisz.. Jutro też dzień przecież.
- Ej, Saul, my idziemy.. - oznajmił basista. - Nie będziemy Wam przeszkadzać..
- Czekajcie na mnie na dole. Zaraz dojdę do Was..
- Saulie.. przepraszam, że zadaję dużo zbędnych pytań, ale.. praktycznie nic o sobie nie wiemy, a pomimo tego przychodzisz do mnie.. dlaczego?
 Lepszego pytania zadać nie mogła.. I co mam jej powiedzieć? Tyle odpowiedzi jest w mojej głowie, ale nie widzę tej poprawnej.. Przecież do chuja nie powiem, że nie jest mi obojętna, bo to dziwnie zabrzmi i w ogóle.. Choć poniekąd nie jest mi obojętna, bo.. chciałbym być jej takim przyjacielem. Jeszcze kurna chyba Metallikę lubi, no to tym bardziej..
- Bo Cię lubię. - uśmiechnąłem się. - I jak będziesz chciała to kiedyś Cię zabiorę na koncert Metalliki. Zgoda?
 W jej oczach zaświecił się jakiś promyk nadziei. Poczułem się jakoś lepiej..
- Zgoda. - powiedziała.
 Pożegnałem się z nią i ruszyłem do chłopaków. Idąc w stronę hotelu ciągle obracałem się w stronę szpitala. Trochę zacząłem za nią tęsknić.. Tak trochę.. Jakoś się źle poczułem. Chyba dałem po sobie to poznać, bo te ćwoki się po drodze pytały czy wszystko w porządku, odpowiadałem standardowym ' Taa.. ' . Slash, debilu, ona może być tylko Twoją przyjaciółką, niczym więcej.. Przecież nie chcesz jej skrzywdzić. Valerie ma coś w sobie, czego nikt inny nie ma. Z widzenia zwykła dziewczyna, ale gdy jesteś przy niej to już patrzysz na świat pod innym kątem.. Adelaide, zawracasz w głowach..

***

 Gdy Saul wyszedł ciągle patrzyłam, jak szedł i odwracał się w kierunku budynku. Nie da się przepuścić z oczu tej ciemnej burzy loków. Ciągle mam przed sobą tą uroczą twarz mulata o czekoladowych oczach. Trudno jest zapomnieć o takiej osobie. Wyjątkowej osobie. Nie wiem, co o mnie myślisz i jak reagujesz na każde wołanie Twojego imienia przeze mnie.. Ty zresztą też nie masz pojęcia o tym.. O tym, że od kiedy się spotkaliśmy, nie myślę o niczym innym.. Saul, lubię Cię. Chyba nawet za bardzo..

A teraz możecie zacieszać i mówić " Wiedziałam!/Wiedziałem! " . XD

P.S. Biblioteka została upublikowana i można z niej już korzystać. C:

9 komentarzy:

  1. O Boże mam łzy w oczach od samego początku... *.*
    To było coś kurwa pięknego i ja chcę więcej takich rozdziałów! Błagam Cię dodaj już kolejny, bo mnie szlag trafia z tej samotności...nie, no dobra zaraz, przecież ja mam swojego Slasha w moim opowiadaniu! xD
    No i ten co do Axla i Roxy to mi się wszystko zajebiście podoba! Wręcz to kocham! <3
    A jeśli chodzi o naszego drogiego gitarzystę prowadzącego i Valerie to powiem szczerze, że myślałam, że ona mu każe wypierdalać jak ci idioci zaczęli tak gadać w tym szpitalu xD No, ale skoro już wszystko się wyjaśniło to jestem zajebiście usatysfakcjonowana tokiem zdarzeń! xD Kocham to! Chcę więcej, czekam na więcej! Powiadamiaj !

    Pozdrawiam, Słonko Ty Moje <3 8D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny rozdział na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com Zapraszam! ;)

      Usuń
    2. Zapraszam do mnie na nowy rozdział na xxlittle-xdiffrent-fckn-gnr.blogspot.com ;)

      Usuń
  2. Zacieszam :D Wczoraj zaczęłam czytać twojego bloga i mi się jakoś spodobał. Czekam na następne odcinki, uważam, że Steven w twoim opowiadaniu rządzi, Axl jest jakimś pierdolonym romantykiem (lubię to^^) i ogólnie pisz dalej! Nie chcę już cię o to prosić, ale jakbyś mogła to mnie powiadamiaj o nowych odcinkach :3 Jak nie możesz to sobie jakoś sama poradzę ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Całą siłą woli się powstrzymuję...ale już nie mogę...nie dam rady...muszę to napisać...WIEDZIAŁAM! wiedziałam! wiedziałam! Taaaaak ;D hehe :D wybacz mi ten wybuch, ale to z radości ;)) Awwww *-* Axl jest taki romantyczny :) Rozwaliła mnie ta bardzo mądra wymiana zdań w szpitalu między Duffem, Stevenem i Izzym <3 Uwielbiam to opowiadanie <3 Ok, to kończę i Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Córciu, odstaw Acodin. ;_;
    HAHAHAHA! WIEDZIAŁAM! JESTĘ MEDIUMĘ! XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowy rozdział na http://get-in-the-ring-motherfucker.blogspot.com/ zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaraz poczytam twe zacne opowiadanie, bo mam duże zaległości, a tym czasem zapraszam do mnie, nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń