poniedziałek, 16 lipca 2012

Rozdział XIV

Na wstępie chciałabym podziękować Karolinie za pomoc w napisaniu początku rozdziału i interesującej oferty Slasha z firmy Night Train Express. Niech zaciesza. XD



ROZDZIAŁ XIV

 Obudziły mnie rano jakieś krzyki, chyba znowu Duffa i chyba znowu coś Adler odpierdolił. I weź z takim jedź na wakacje.. Kurna, on je wygrał.. Ale i tak z nim więcej nigdzie nie jadę, oprócz w trasę. Wstałem, ściągnąłem kołdrę z łóżka i przykryłem nią Roxanne, bo dość chłodno dzisiaj było i wyszedłem na korytarz. Zdążyłem się schylić, bo leciała prosto na mnie szklana butelka po Danielsu. Co do jasnej Anielki się tu wyrabia?!
- KTO TO RZUCIŁ?! - wydarłem się, a reszta zespołu stała jak zamurowana gapiąc się na mnie. - Jeszcze raz zapytam.. kto rzucił tą butelką w moją stronę? - spytałem ciszej.
- Była wycelowana w Slasha, a że się schylił to nie moja wina! - tłumaczył się Izzy.
- A CZEMU ONA JEST PUSTA?! JUŻ BALANGĘ ROBICIE Z RANA?!
- Wczorajsza. - uśmiechnął się Steven. - Więc nie ma powodów do bulwersu.
- Slash.. nie zapomnij o zakładzie.. - spojrzałem na niego i dwoma palcami wskazałem na swoje oczy, później na jego i tak ze trzy razy i wróciłem do pokoju.

***

- Dobry z Ciebie kłamca, Adler! - powiedział Stradlin.
- A jak! Przecież by nas zatłukł, jakby się dowiedział, że robimy mokrą pobudkę z Jackiem w roli głównej..
- Kurwa.. tyle Jackusia poszło.. - zapłakał Slash, chyba go to zabolało.
- Jak nas będzie stać to Ci kupimy zgrzeweczkę Danielsa! - pocieszyłem go.
- No i to rozumiem! - rozchmurzył się.
- Dobra, do Rose'a nie idziemy, bo się obudził, a z Roxy to nie wiadomo.. - wszyscy posmutnieli.
- Jutro coś mu wymyślimy specjalnego! Na przykład.. trąbką go zbudzimy! - zaproponowałem.
- Dobre, Steven! To szykujcie trąbkę i jutro o 6 u mnie! - powiedział Duff.
- Jasne! - odpowiedzieliśmy i rozeszliśmy się po pokojach.

***

 Próbowałem zasnąć, ale to nic nie dało, jeszcze te durne słońce.. Weź się zgaś! Ugh.. postanowiłem chwilę poleżeć, umyć się i jak Roxanne się zbudzi to zejść na śniadanie. Leżałem.. myślałem.. nawet cicho pośpiewałem.. i tak przez jakieś 10 minut. Wreszcie ona się obudziła to poszedłem się ogarnąć i przebrać.
- Która godzina? - zapytała ledwo ocknięta.
- Chyba po ósmej, zresztą sprawdź na zegarku.
- To ja się ogarniam i na stołówkę idę. - powiedziała. - Idziesz ze mną?
- Pewnie, poczekam na Ciebie.
 Minęło 15 minut, a my już byliśmy na dole. W zasadzie codziennie było to samo do jedzenia, więc myśleć nie trzeba było. Wziąłem standardowy pakiet i usiadłem z Roxy przy stoliku. Pytała się mnie o hałasy, to odpowiedziałem, że jakaś banda idiotów się napierdalała pustymi szklanymi butelkami, a ta wpadła w śmiech. Kochałem, gdy się śmiała. Mogłaby tym uśmiechem rozweselać ludzi, ja sam się uśmiecham i robi mi się cieplej na ten widok. Szybko zjedliśmy śniadanie i wróciliśmy do siebie. Na drzwiach wisiała kartka z informacją o jakimś spotkaniu w pokoju Duffa i że w trybie natychmiastowym mamy się tam zjawić. U McKagana siedziała już cała gromada i czekali na nas.
- Skoro już wszyscy są to mogę już mówić.. - zaczął Popcorn. - Parę minut temu zadzwonił do mnie ten facio z wytwórni, konkretnie z Geffen z wiadomością, że jak wrócimy do L.A. to nazajutrz mamy iść do studia pogadać i jak się uda to zrobimy pierwszą sesję w celu nagrania płyty. I że mamy już mieć wtedy nazwę, bo czasu nie będzie na myślenie. To jakie macie propozycje? - nastała błoga cisza, nikt nic nie wiedział, aż przerwała tą ciszę Roxanne.
- Może coś związane z demolowaniem, albo destrukcją, czy coś? To jedyne co mi przychodzi do głowy..
- Ja to bym zjadł batona... - rzucił Izzy.
- Moment! Coś mi świta.. - powiedziała. - A jak z Appetite For Destruction? Cudotwórcą nie jestem, ale..
- Genialne! Ja bym nawet tego nie wymyślił! - powiedziałem i ją pocałowałem.
- To mamy dziewczynę od nazewnictwa! - oznajmił Steven.
- Kurwa! Gościu! Skąd Ty takie słowa bierzesz?! - zapytał Duff.
- Nie wiem.. ta szkoła mnie chyba zaraziła! - zaśmiał się.
- Ej! To może z tej okazji pójdziemy to oblać? - zaproponował Stradlin.
- Dzięki, Stradlin, że mnie podtrzymujesz na duchu.. - rzucił sarkastycznie Slash.
- Nie ma sprawy. To jak? Wieczorem może być?
- Ta. - burknąłem.
- No to adijos, bo posprzątać muszę! - powiedział Adler.
- Nara, kutasy. - rzucił Saul, a my również ciepło go pożegnaliśmy i Popcorna.

***

~~~


 Zegarek wskazywał 21:40, czas wychodzić. Ubrałam kolorową sukienkę w jakieś plamki, czerwone szpilki i założyłam długie srebrne kolczyki, a końcówki włosów lekko podkręciłam. Axl chyba nie mógł się na mnie napatrzeć, bo czego nie robiłam to on nie spuszczał ze mnie oczu.
- Aż tak źle jest?
- Kurwa.. za dobrze.. żeby tylko się do Ciebie nie przystawiali..
- Nie będą, uwierz mi..
 Rose się aż tak nie odwalił jak ja, ale kit.. Zeszliśmy do baru na zewnątrz budynku, czekali już tam chłopacy, nawet Slash. Czułam się dziwnie, bo jako jedyna się odpierdoliłam jak na wesele.. Było wesoło, jak zawsze. Tym razem trochę więcej wypiliśmy niż ostatnio. A Saul cwaniak wykorzystał to, że wszyscy się narąbali to zaczął z nami pić. W pewnym momencie sobie gdzieś poszedł, a tamci zamiast się martwić to bardziej balowali [ a jak! ] .


***

 Slash idiota myślał, że nie widzę jak sobie gulga Danielsa? Pozostawię to bez komentarza.. Jutro mu powiem.. Ee.. a gdzie on polazł? Ja pierdolę, jeszcze z nim się użerać.. W pewnej chwili podeszła do mnie ta Grace ze słuchawką.
- Pan Hudson do pana. - oznajmiła, a ja przejąłem słuchawkę.
- Czego? - zaskrzeczałem.
- Night Train Express, słucham? - zabełkotał. - Czy chce pani wybrać się do Garden Of Eden, który znajduje się w Paradise City? ... Tam nigdy nie pada November Rain, można pić Nightrain oraz zażywać Mr. Brownstone po którym będzie pani Knockin' On Heaven's Door. - jaka kurwa pani?! Ale ma przejebane.. - Ale! Nie wpuszczą tam pani, więc zaśpiewamy Don't Cry i będzie panią pocieszać, że All we need is just a little patience.. Jeżeli jest pani zainteresowana to proszę zadzwonić pod nr 666-666-666..
- .. A to nie pizzeria? - zapytałem. Alkohol robi swoje..
- Wiadomość ulegnie samozniszczeniu za 3...
- ŁO JA PIERDOLĘ!! - krzyknąłem do słuchawki i próbowałem jakoś się rozłączyć, ale się nie udało.
- ..2...1... KABOOOM! - rozłączył się.
 Wstrząśnięty i zmieszany oddałem słuchawkę Grace i podziękowałem. Co on odjebuje za przeproszeniem?! Ale oferta to niezła była, wybrałbym się. Kolejne godziny spędziliśmy pijąc alkohol, śmiejąc się, gadając.. Na pewno.. Po tej rozmowie mózg odmówił mi składania raportów i nic za cholerę nie pamiętam..

9 komentarzy:

  1. Dobry rozdział, a i jeszcze małe pytanie "Garden of eden" nie było na "Use your illusion I"?
    Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie to skąd Axl wiedział o tym jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty.
      "Czy chce pani wybrać się do Garden Of Eden, który znajduje się w Paradise City? ... Tam nigdy nie pada November Rain, można pić Nightrain "
      Sorry że się czepiam ale...

      Usuń
    2. Slash zawsze może coś wymyśleć po pijaku. :D [ nawet przyszłe nazwy piosenek. XD ] A Axl nic nie wiedział. ;D

      Usuń
    3. Ok może tak być :D W końcu Slash to SLASH.

      Usuń
  2. No a więc tak. Rozdział zajebisty, ale najbardziej wciągnęła mnie ta cudna rozmowa Rose'a ze Slashem ! hahaha jebłam jak to przeczytałam, serio ^.^
    No i ten czekam na nowy *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, podziwiam Cię, ja bym tak zajebiście pisać nie umiała :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze? (A jak inaczej? xD) Poprzedni mi się bardziej podobał, ale ten też jest świetny xD
    Boże... "Garden of Eden" to jedna z moich ulubionych piosenek... Chcoiaż Axl tak napierdala, że ogarniam może co piąte słowo, ale jednak... *__*
    Rozmowa mnie rozjebała, pobudka z trąbką też xD
    <3

    OdpowiedzUsuń