sobota, 7 lipca 2012

Rozdział VIII

ROZDZIAŁ VIII

***

 Obudziłem się dziś dość wcześnie, chyba była noc.. Zekrnąłem na zegarek - siódma rano.. No to jeszcze noc! Ale nie chce mi się już spać.. Pocałowałem Roxanne w czoło i po cichaczu zszedłem na dół. Nie oczekiwałem nikogo w kuchni ze względu na wczesną porę - a tutaj sobie siedzi Pan Izzy Włóczykij Stradlin, który chyba sobie przypomniał o domu dzisiaj. Slash to był pijany w cztery dupy [ a teraz chyba jest na podwójnym kacu.. ] to zrozumiem, ale że Stradlina na noc nie było? Jak on przeważnie, jak nie ma imprez to o 22 idzie spać.. Czasem chodzi sobie do klubu, ale tak rzadko jak grad w tym mieście spada.
- Siema. Ej stary, czemu Cię nie było całą noc? - zapytałem.
- Siema, Duff. Poszedłem do klubu.. - odpowiedział. - Raz na jakiś czas trzeba gdzieś wyjść.. A właśnie, mamy szansę nagrać płytę! - powiedział z entuzjazmem.
- O kurwa! Nie pierdol!
- Nie pierdolę! W tym klubie był taki gostek z wytwórni, pogadałem z nim i powiedział, żebyśmy sobie w tym tygodniu załatwili gdzieś koncert, to przyjdzie i zobaczy.
- Ty to masz gadane.. Kocham Cię za to, wiesz?! A Axl jak się dowie to chyba Cię poślubi! - zaśmiałem się.
- To niech się lepiej nie dowiaduje.. Jak wstaną to im powiem. A i kurwa musimy załatwić gdzieś grańsko, bo będzie chuj, a nie płyta..
- Roxy ma wtyki w Comie, więc nas wkręci jakoś.
- A no racja. To weź z nią to załatw, a ja się przespać pójdę.
- Spoko, nara kutasie.
- Turlaj dropsa, kurwo.
 ŁUHUHUHUUHUHUHUHUUHUHUHUHUHUUHUHUHUUHUHUHUHUUHUHUHUHUUHUHUHUHUHUUHUH!!! HUHUHU! HAHAH! KURWA!!! Ten Izzy to jest zajebisty! Nie dość, że ma herę, to jeszcze
ma gadane, że o ja pierdolę! A co do hery - zjem coś i pójdę se wziąć, bo mnie cholera zaraz weźmie, jak tego nie zrobię. Ale kurwa Roxanne nie może się dowiedzieć o tym, bo mnie zajebie.. I jeszcze muszę pogadać z nią o tym graniu w Comie, ale najpierw coś przełknę, bo kiszki grają marsza, a jak skończą to będzie biednie..

***

 Kto jest taki inteligentny, że drze się z samego rana?! I w chuj się wyspałam.. Trudno się mówi i płynie się dalej, płynie się dalej, płyniee, płyniee.. Nie wiem skąd taki tekst wytrzasnęłam, ale szczegół. Wstałam, ubrałam białą bluzkę KISS z trasy koncertowej z '82 i czarne rurki, bo pogoda na dworzu nie była zadowalająca. Poszłam do łazienki się umyć i zeszłam do kuchni, siedział w niej Duff jedzący kanapki [ oby to nie były te z wczoraj. oo ] . Jeszcze się przeciągnęłam na środku i podeszłam do basisty.
- Czeeść. - pocałowałam go.
- Hej, jak się spało? - spytał.
- Gdyby nie jakiś idiota, który się wydzierał, to w porządku.. - odpowiedziałam.
- Słuchaj, mam do Ciebie sprawę. Znasz szefa Comy, nie? - kiwnęłam twierdząco. - Bo potrzeba nam załatwić koncert do końca tego tygodnia i czy mogłabyś to załatwić?
- Jasne.. A pasuje Wam może dziś? Bo akurat wolny termin jest na 22:00.
- No, ta, pewnie. Oczywiście idziesz z nami.
- Tylko jest problem, bo ja tam muszę być jakieś 2 godziny wcześniej. Najwyżej się spotkamy na miejscu.
- No, ok.
 Całe 3 godziny albo rozmawialiśmy, albo się całowaliśmy, albo jeszcze coś innego robiliśmy. Po kilku minutach na nogach był cały zespół, a najbardziej żywy był Izzy. Jeszcze bardziej zacieszał niż Popcorn. Co jemu tak nagle wesoło?
- Eeej! Siadać na kanapę, kurwy! Mam coś do ogłoszenia! - oznajmił Stradlin.
- Wyprowadzasz się od nas?! - ucieszył się Slash.
- Nie, kurwa! I siadaj pijaku! I nie przerywaj mi! Więc.. ekhem.. byłem w klubie i poznałem tam gostka..
- Łoo, Izzacz! Nie wiedzieliśmy o tym! - przerwał mulat.
- Zamknij japę! Daj mi dokończyć! Więc.. poznałem w tym klubie gostka z wytwórni. I musimy załatwić se grańsko do końca tego tygodnia.
- I co w związku z tym? - przerwał mu Axl.
- DAJCIE MI CHUJE DOKOŃCZYĆ! ... I jak te grańsko załatwimy to on przyjdzie i jak mu się spodoba to.. NAGRAMY PŁYTĘ KUTASY!!
- ŁO KURWAAA! - powiedział zdumiony Saul.
- O JA PIERDOLĘ!! IZZY, KURWA, KOCHAM CIĘ NORMALNIE!! - piszczał rudy.
- Tak, tak.. No i panie Duff, załatwił pan koncert? - odwrócił wzrok na blondyna, jak i reszta.
- Jasne. Dzisiaj o 22.
- JA PIERDOLĘ!! UBIERAĆ SIĘ CHUJE I ROBIMY PRÓBĘ! JAK KTOŚ ZWALI TO JA ZA SIEBIE NIE RĘCZĘ!!! - krzyczał na prawo i lewo wokalista.
- On taki zawsze nabuzowany? - zapytałam i walnęłam jakże pięknego fejspalma.
- Zawsze, a zwłaszcza jeśli chodzi o nagranie płyty czy coś w tym stylu.. - odpowiedział Steven.

 Westchnęłam. Axl ciągle latał po całym domu wykrzykując " KURWA!! JA PIERDOLĘĘ!! " i poganiał innych, żeby się szybciej ogarnęli, chociaż sam tego nie robił. Po 20 minutach wszyscy już byli w garażu, łącznie ze mną. Grali kawałki Black Sabbath, AC/DC itp. a nawet takie piosenki, które słyszałam pierwszy raz. Chyba to ich dzieła.. Szczególnie podobała mi się z takim tekstem " Take me down to the paradise city.. " , chyba się zwie Paradise City, ale co ja tam wiem.. I tak zleciało całe popołudnie, spojrzałam na zegarek - 19:25. Zerwałam się z pudła, pożegnałam chłopaków i poszłam do Comy. Nikt nie wiedział, w jakim celu tam będę - jak kiedyś wspomniałam, czasem śpiewam w klubie, to znaczy co drugi tydzień w poniedziałki - no i to mój powód. Nawet mi płacą za to, ale nie biorę zapłaty, robię to dla przyjemności. Wcześniej spakowałam niezbędne rzeczy na występ do torby. Po dziesięciu minutach spacerkiem dotarłam do Comy. Ludzi było jak zawsze pełno, zwłaszcza wtedy jak ja śpiewałam. Weszłam do garderoby, pomalowałam się, uczesałam w koka i czekałam do 19:55.

***

- Ejejejej. Może już pójdziemy do tego klubu? Zobaczymy przy okazji, kto daje występ. - zaproponowałem.
- No, spoko. Tylko weźcie spakujcie instrumenty do wozu, a ja za chwilę będę. - rzucił Axl.
 Ciekawe, po co Roxy wybrała się do Comy? Albo nie poszła tam, tylko gdzie indziej? Po to ta propozycja, by sprawdzić czy ona tam rzeczywiście jest i co robi..
- Duffie, a co Ty taki zamyślony, coo? - spytał się Slash.
- Myślę o tym koncercie i o tej zacnej płytce. - skłamałem.
- Pakujcie się, śmierdziele! - krzyknął Steven.
- Śmierdzielem tutaj jest tylko Jeff nie myjący gęby od 4 tygodni. - tłumaczył Saul.
- ZNOWU ZACZYNASZ, CHUJU?! A W RYJ CHCESZ?! - zbulwersował się Stradlin.
 Wybuchnęliśmy śmiechem i ruszliśmy w miejsce występu.

***

 Usłyszałam głos Davida - szefa klubu, to znak, że już czas. Stąpając po scenie słyszałam gromkie brawa i gwizdy. Rozpoczęłam występ Creatures Of The Night, wszyscy patrzyli i słuchali w skupieniu, później zaśpiewałam Hallowed By Thy Name. W momencie, który uwielbiałam weszli Guns N' Roses, trochę się speszyłam, ale dalej robiłam swoje, a oni wlepili we mnie oczy. Izzy podszedł do Davida i o czymś z nim gadał, ofc poinformowałam go, że Gunsi będą dzisiaj grać. Zajęli stolik, przy którym zawsze siedzę i dołączyli do tej samej czynności co publiczność. Kolejną piosenką było I Was Made For Lovin' You, niektóre pary wstały i zaczęły tańczyć, niektórzy śpiewali ze mną po cichu, a jeszcze inni gapili się w stronę sceny [ czyt. na mnie. ] . Byłam znana z tego, że potrafiłam rozkręcić publiczność i szokować. Dzisiaj tak było. Po tym, jak utwór się skończył przemówiłam do mikrofonu.
- Piosenkę, którą za chwilę zaśpiewam skomponowali dla mnie Guns N' Roses. - wskazałam na chłopaków. - Wiem, że zapewne Wam pokrzyżowałam plany, ale nie mogłam się powstrzymać, uwielbiam ten utwór, zawsze go sobie nucę.. Kocham Was chłopaki!

 Poszłam za kulisy po mojego akustyka. Nikt z nich nie wiedział, że umiem grać na gitarze i dobrze. Gunsi byli tak zaskoczeni, że by im oczy wyleciały, zwłaszcza Slashowi, który słysząc jak gram jego solo - oniemiał. Dzięki mojej super pamięci zapamiętałam tekst i chwyty do Sweet Child O' Mine, gdy grali ją po raz pierwszy. Gdy skończyłam grać wszyscy wstali, bez wyjątku, zaczęli klaskać, gwizdać, a Axl do mnie przybiegł i przytulił. Duff wyglądał trochę na wkurzonego, ale chuj z nim. Nic przecież takiego nie robię.
- Dziewczyno, jesteś niesamowita.. Chciałbym mieć taki łeb. Weź się zamień! - szepnął mi do ucha i zaśmiał się.
- Nie ma tak dobrze!
- Kurwa, kocham Cię za to, no i w ogóle..
- Ja Ciebie też, wariacie. - przytuliliśmy się i rudy zszedł ze sceny.

 Kontynuowałam swój występ. Zabrzmiał Led Zeppelin, Alice Cooper i znowu KISS. Ostatnim utworem było Beth. Kobiety przy tym, aż płakały, a mężczyźni je tulili. Nadszedł koniec mojej kadencji. Ukłoniłam się, zeszłam ze sceny słysząc za sobą głośne gwizdy i oklaski. Chłopacy byli już w garderobie, mieli za chwilę wychodzić. Życzyłam im powodzenia i ruszyłam w stronę mojego stolika. Publiczność wpatrywała się jak w obrazek w Gunsów. Trzeba przyznać, że potrafią nawet lepiej rozgrzać ludzi, aż mi samej z piosenki na piosenkę robiło się bardziej gorąco [ LOL. XD ] . Zagrali SCOM i mniej więcej przed refrenem podszedł do mnie Rose. Usiadł przy mnie i gdy zabrzmiał refren, złapał za rękę i patrzył mi w oczy. Po refrenie wrócił na scenę. Gdy McKagan nie widział mnie, to zerkałam na Axla. Po zakończeniu utworu poprosili mnie na scenę. Ja z miną WTF? weszłam na wyznaczone miejsce. Podali mi mikrofon, chyba wiedziałam co mnie
czeka. Kiedy rozpoznałam znaną mi melodię, uśmiechnęłam się, to było te Paradise City. Biegaliśmy jak szaleni po scenie, nie zwracając uwagi na myśli innych. Podobało mi się, jak się wkręciłam, to już nie mogłam przestać. Przy Welcome To The Jungle też szaleliśmy, a publiczność z nami. Nigdy się jeszcze tak nie bawiłam. Przyznaję tytuł Najbardziej Zajebistego Wieczoru w Moim Życiu właśnie temu wieczorowi! Ciągle wariowaliśmy, ale musiał nastać koniec występu.. Publiczność aż powstała i rozległy się dzikie brawa, gwizdy itp. Spoceni i zmęczeni zeszliśmy ze sceny i udaliśmy się do stolika. Złożyliśmy zamówienie, piliśmy, śmieliśmy się, gadaliśmy - tak jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Wspomnieli o tym, jak Axl wyglądał, gdy na mnie patrzył wtedy. Prawie bym zleciała z krzesła ze śmiechu, a Slash to już dawno z niego spadł i mieliśmy większy ubaw. Szkoda mi było Stevena, bo kierowcą był, czyli nici z picia.. Koło 3 w nocy zbieraliśmy się do wyjścia. Nie mogłam znaleźć Duffa i Izzy'ego, poszli gdzieś, a nawet nie wiem gdzie. Kit, wiedzą gdzie mieszkają. Byli porządnie narąbani, ale w tym nikt nie przebije Saula. Z Axlem praktycznie byliśmy trzeźwi, nie szło mi picie dzisiaj. Wróciliśmy do domu po 3. Steven ogarnął sprzęt, Hudsona
wdrapaliśmy do jego pokoju i położyliśmy na łóżko, a ja z wokalistą jeszcze siedziałam w salonie i rozmawiałam o byle czym. Rudemu się oczy kleiły, więc podreptał po schodach do swojego pokoju, zdążyłam go zatrzymać, zanim wszedł do pomieszczenia.
- Co jest? - spytał troskliwie.
- No bo.. kurwa, trochę to głupie.. ale.. mogę spać dzisiaj z Tobą?
- Nie wiem, złociutka.. Jakby nas McKagan zobaczył razem to by mi włosy powyrywał. - zaśmiał się.
- Ale kurna.. no.. ja.. kurwa, boję się cholernie ciemności jak jestem sama i zasnąć nie mogę..
- Chyba, że.. Przynajmniej będziesz mieć wytłumaczenie konkretne!
- To jak.. ?

 Otworzył przede mną drzwi i gestem zaprosił do środka. Przytuliłam go i usiadłam po turecku na łóżku, a on się na mnie rzucił. Idiota. Kochany idiota. Aż za bardzo. I na dodatek cwany. Wykorzystał fakt, że nie ma mojego chłopaka i zaczął mnie całować, cóż taka okazja nie prędko się zdarzy.. Rose zaczął ściągać moją koszulkę, nie stawiałam oporów [ wypiłam trochę, ale nie tyle, żeby mi się film urwał. ] . Wiedziałam, że źle robię, ale skoro : 1. kocham bardziej Axla. 2. planuję z blondynem zerwać, chyba, że on to zrobi pierwszy, w co wątpię. 3. skoro kocham wiewiórę, to dlaczego jestem z basistą? Nigdy siebie nie zrozumiem.. Wracając.. kochaliśmy się całą noc, tzn. aż do 4:30 [ mwahahahha, nie ma szczegółów! >:DDD ] i zasnęliśmy.. Oby tylko Duff nie wrócił teraz.. Oby.. A co do płyty, to chyba ją mają, bo Steven zacieszał jeszcze bardziej niż kiedykolwiek.

Jeżeli wystąpiły jakieś błędy czy coś to piszcie w komentarzach, a ja to poprawię. : >
[ uroki pisania nocą, ale cóż się poradzi, jak wena udostępnia mi się tylko w nocy? ]

7 komentarzy:

  1. Świetne. Nie mogę doczekać się następnego. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Yhyhy Oł yeeeah! Roxy znowu z Axlem haha! zajebiście, właśnie na to czekałam! haha
    No i ten rozdział ogólnie genialny, ale najbardziej podziwiam Stevena-kierowcę, który odpuścił sobie picie :o Niewiarygodne!

    No i ten, oby Duff ich nie przyłapał i oby Roxa z nim zerwała i wróciła w podskokach do Axla 8D

    OdpowiedzUsuń
  3. "Szkoda mi było Stevena, bo kierowcą był, czyli nici z picia.." Ołołoł! Kogoś tu wena poniosła, hahaha xD ;D
    Świetne :3 Trochę się akcja chaotycznie toczy, ale to taki specyficzny urok Twojego opowiadania :D U mnie się strasznie wlecze wszystko np...
    No co do Axla... No hmmm... Sama nie wiem... Roxa powinna być ze Slashem, o! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba muszę się przenieść na tryb nocny. XD By się nawet opłacało. XD

      Ze Slashem to joo, [nie]zapomniane chwile spędzone u jego boku. XD Też bym chciałaa.. ;_; [ a kto by nie chciał być ze Slashem? XD ]

      Usuń
    2. NO WŁAŚNIE ...:D SLASH

      Usuń
  4. A mogłabym spytać o której mniej więcej będzie post? :D wiem "PATIENCE" ALE U MNIE TEGO BRAKUJE WIEC SIĘ NIE CIRPLIWIE.

    OdpowiedzUsuń