ROZDZIAŁ VII
***
- Słońce, ja pierdolę! Weź się zgaś! - mówiłam pod nosem. - Albo wiem..! Zgaszę Cię moimi zacnymi sucharami! Czekaj.. tylko sobie przypomnę.. dobra, już mam! Jak jest po japońsku "Macham ci"? ... - chwila ciszy. - Yamaha. - starałam się cicho śmiać, by nie obudzić Axla.
Nie mogłam sobie przypomnieć, co mi powiedział.. Coś tam o Duffie.. Później jeszcze pomyślę nad tym. Sądząc przez to durne słońce jest jakaś 9 rano, czyli jeszcze wszyscy śpią. Poszłam wziąć szybki prysznic na odświeżenie. Wygrzebałam szarą bluzkę ze Scorpions i czarne spodenki. Na schodach znowu szukałam
mydła-zabójcy i znalazłam go.
- Pożegnaj się z życiem, Panie Mydło. Już mnie nie będziesz prześladował. - powiedziałam wrednym głosem.
- NIEEE! NIE RÓB MI TEEGOOO! - przemówiłem wysokim głosem przez mydło.
- A właśnie, że zrobię! Wiesz gdzie idzieemyy? - spytałam ze złowieszczym uśmiechem.
- NIEEE! TYLKO NIEE ZLEEEW! - cicho krzyknęłam przez mydło.
- Oo taaak!
- Słońce, ja pierdolę! Weź się zgaś! - mówiłam pod nosem. - Albo wiem..! Zgaszę Cię moimi zacnymi sucharami! Czekaj.. tylko sobie przypomnę.. dobra, już mam! Jak jest po japońsku "Macham ci"? ... - chwila ciszy. - Yamaha. - starałam się cicho śmiać, by nie obudzić Axla.
Nie mogłam sobie przypomnieć, co mi powiedział.. Coś tam o Duffie.. Później jeszcze pomyślę nad tym. Sądząc przez to durne słońce jest jakaś 9 rano, czyli jeszcze wszyscy śpią. Poszłam wziąć szybki prysznic na odświeżenie. Wygrzebałam szarą bluzkę ze Scorpions i czarne spodenki. Na schodach znowu szukałam
mydła-zabójcy i znalazłam go.
- Pożegnaj się z życiem, Panie Mydło. Już mnie nie będziesz prześladował. - powiedziałam wrednym głosem.
- NIEEE! NIE RÓB MI TEEGOOO! - przemówiłem wysokim głosem przez mydło.
- A właśnie, że zrobię! Wiesz gdzie idzieemyy? - spytałam ze złowieszczym uśmiechem.
- NIEEE! TYLKO NIEE ZLEEEW! - cicho krzyknęłam przez mydło.
- Oo taaak!
Jak głupia niszczyłam mydło w zlewie przy tym śmiejąc się złowieszczo [ oczywiście cicho. :> ] . Jak tylko z nim skończyłam, byłam usatysfakcjonowana, że to zuo wcielone już nie ujrzy światła dziennego i wybrałam się do kuchni w celu zrobienia sobie kawy. Usiadłam na parapet pijąc ją i rozmyślając o wczorajszym. Mówiłam Stevenowi, że ' Gdybym miała wybrać z którym chcę być, to nie wybrałabym żadnego, bo nie chcę żadnego zranić. ' , ale, gdy ma się zmienność zdania, to już nie ma rady.. I powoli przypominam sobie to, co szepnął mi Axl do ucha. Coś o Duffie gadał.. btw. od wczoraj nie ma Slasha w domu! Gdzie on jest? Może go zostawili w Comie i sobie śpi? Aj tam, wróci, drogę zna..
***
Wstałem zajebiście nieprzytomny i jeszcze kurewsko mnie szyja bolała. Pięknie zapowiadający się dzionek. Zszedłem do kuchni licząc, że któryś z chłopaków będzie na dole, bo w końcu było po 11, no to ktoś musiał nie spać, oprócz mnie. I dopiero mi się przypomniało o Slashu. Zostawiliśmy biedaka w klubie, bo
uznał, że jak wróci do domu to matka go wpuścić nie będzie chciała, no to nie poszedł z nami. Ale, że do tej pory on tam jest.. Nevermind. Wyciągnąłem z lodówki karton z sokiem [ raczej po soku, bo Izzy wszystko wyżłopał ] pomarańczowym.
- Dzień dobry. - powiedział ktoś, lekko się przestraszyłem, tą osobą była Roxanne, której nie zauważyłem [ nieprzytomność rulez. ] .
- Cześć.. - odpowiedziałem. - Długo tu siedzisz?
- Jakieś 2 godziny.. I tak nic nie mam szczególnego do roboty..
- Wpadłem na pomysła.. Pogoda w miarę i zimno nie jest.. Może pójdziemy się przejść? - zaproponowałem. - Tylko pójdę się przebrać i możemy iść.
- Czemu nie? Zrobię coś do jedzenia na drogę przy okazji.
Poszedłem na górę, umyłem się i szukałem czegoś do ubrania. Wyciągnąłem koszulkę Misfits i szukałem spodni, które gdzieś wyparowały.. Znowu Steven sobie jaja ze mnie robi?
***
Szybkim ruchem zrobiłam kanapki i spakowałam kilka puszek piwa. Widząc, że Duff jeszcze nie schodzi, postanowiłam się zastanowić [ za dużo myślisz, dziewczyno! ;o ] z którym powinnam być.. Mózg mówił, że ma to być blondyn, a serce, że rudy. Matka mi wmawiała, że mam się kierować rozumem, bo rozum ma zawsze rację [ ofc. ] więc niestety.. Ale jak rozum nie będzie miał racji, to ma przejebane. Cóż.. pożyjemy, zobaczymy... btw. nie wiem skąd wytrzasnęłam koszyk piknikowy, ale jeden chuj.. To wzięłam ten koszyk i poszłam ubrać trampki. Akurat basista schodził i wyszliśmy. Naszym celem był park, bo przecież na środku ulicy nie zrobimy sobie pikniku? [ a czemu by nie? Byłoby fajnie. :D ] Spotkaliśmy po drodze Saula [ o! raczył się pan w domu pojawić! ], który podśpiewywał sobie Rock You Like A Hurricane. Widząc nas krzyknął na cały regulator " Here I am! " i grał na powietrznej gitarze. Jeszcze krzyknął do mnie [ ale już ciszej ] " Baunsuj, dziwko " , na co mu tylko odpowiedziałam " Spierdalaj " i poszłam z Duffem dalej. Kiedyś przechodziłam przez ten park i spodobał mi się tutejszy klimat. Można było tutaj odpocząć zdala od miejskiego życia. Jeszcze wypatrzyłam sobie wtedy swoją miejscówkę. Znajdowała się ona pod wielką wierzbą i kilka metrów od stawu, więc spokojnie kogoś popchnąć do niego można. A gdzieś niedaleko stoi drzewo z huśtawką zbudowaną z opony. Oczywiście, tylko ja o niej wiem. Zajęliśmy wyznaczone przeze mnie wcześniej miejsce, rozłożyłam koc i zaczęliśmy rozmawiać o byle czym, czasem zajadając kanapki. Dziwnym trafem w koszu leżało radio, na dodatek na baterię. Wyciągnęłam je i włączyłam. Nagle rozbrzmiało Hallowed By Thy Name, zaczęłam się lekko kiwać i cicho śpiewać razem z Brucem, lubiłam Iron Maiden. Najbardziej uwielbiałam moment po ' (...) running low... ', ogólnie zajebista piosenka. Blondyn tylko mi się przypatrywał. Jakimś cudem znalazłam się przy stawie, Duff zaszedł mnie od tyłu i objął w pasie. Odwróciłam się przodem do niego.
- Wiesz coo? - spytał się mnie wesoły.
- Nie. - odpowiedziałam.
- Noo, ale wieesz coo? - spytał się mnie ponownie.
- Co?
- LECIIISZ! - po tych słowach popchnął mnie do wody, zdążyłam go złapać za koszulkę, więc poleciał razem ze mną.
***
Wstałem zajebiście nieprzytomny i jeszcze kurewsko mnie szyja bolała. Pięknie zapowiadający się dzionek. Zszedłem do kuchni licząc, że któryś z chłopaków będzie na dole, bo w końcu było po 11, no to ktoś musiał nie spać, oprócz mnie. I dopiero mi się przypomniało o Slashu. Zostawiliśmy biedaka w klubie, bo
uznał, że jak wróci do domu to matka go wpuścić nie będzie chciała, no to nie poszedł z nami. Ale, że do tej pory on tam jest.. Nevermind. Wyciągnąłem z lodówki karton z sokiem [ raczej po soku, bo Izzy wszystko wyżłopał ] pomarańczowym.
- Dzień dobry. - powiedział ktoś, lekko się przestraszyłem, tą osobą była Roxanne, której nie zauważyłem [ nieprzytomność rulez. ] .
- Cześć.. - odpowiedziałem. - Długo tu siedzisz?
- Jakieś 2 godziny.. I tak nic nie mam szczególnego do roboty..
- Wpadłem na pomysła.. Pogoda w miarę i zimno nie jest.. Może pójdziemy się przejść? - zaproponowałem. - Tylko pójdę się przebrać i możemy iść.
- Czemu nie? Zrobię coś do jedzenia na drogę przy okazji.
Poszedłem na górę, umyłem się i szukałem czegoś do ubrania. Wyciągnąłem koszulkę Misfits i szukałem spodni, które gdzieś wyparowały.. Znowu Steven sobie jaja ze mnie robi?
***
Szybkim ruchem zrobiłam kanapki i spakowałam kilka puszek piwa. Widząc, że Duff jeszcze nie schodzi, postanowiłam się zastanowić [ za dużo myślisz, dziewczyno! ;o ] z którym powinnam być.. Mózg mówił, że ma to być blondyn, a serce, że rudy. Matka mi wmawiała, że mam się kierować rozumem, bo rozum ma zawsze rację [ ofc. ] więc niestety.. Ale jak rozum nie będzie miał racji, to ma przejebane. Cóż.. pożyjemy, zobaczymy... btw. nie wiem skąd wytrzasnęłam koszyk piknikowy, ale jeden chuj.. To wzięłam ten koszyk i poszłam ubrać trampki. Akurat basista schodził i wyszliśmy. Naszym celem był park, bo przecież na środku ulicy nie zrobimy sobie pikniku? [ a czemu by nie? Byłoby fajnie. :D ] Spotkaliśmy po drodze Saula [ o! raczył się pan w domu pojawić! ], który podśpiewywał sobie Rock You Like A Hurricane. Widząc nas krzyknął na cały regulator " Here I am! " i grał na powietrznej gitarze. Jeszcze krzyknął do mnie [ ale już ciszej ] " Baunsuj, dziwko " , na co mu tylko odpowiedziałam " Spierdalaj " i poszłam z Duffem dalej. Kiedyś przechodziłam przez ten park i spodobał mi się tutejszy klimat. Można było tutaj odpocząć zdala od miejskiego życia. Jeszcze wypatrzyłam sobie wtedy swoją miejscówkę. Znajdowała się ona pod wielką wierzbą i kilka metrów od stawu, więc spokojnie kogoś popchnąć do niego można. A gdzieś niedaleko stoi drzewo z huśtawką zbudowaną z opony. Oczywiście, tylko ja o niej wiem. Zajęliśmy wyznaczone przeze mnie wcześniej miejsce, rozłożyłam koc i zaczęliśmy rozmawiać o byle czym, czasem zajadając kanapki. Dziwnym trafem w koszu leżało radio, na dodatek na baterię. Wyciągnęłam je i włączyłam. Nagle rozbrzmiało Hallowed By Thy Name, zaczęłam się lekko kiwać i cicho śpiewać razem z Brucem, lubiłam Iron Maiden. Najbardziej uwielbiałam moment po ' (...) running low... ', ogólnie zajebista piosenka. Blondyn tylko mi się przypatrywał. Jakimś cudem znalazłam się przy stawie, Duff zaszedł mnie od tyłu i objął w pasie. Odwróciłam się przodem do niego.
- Wiesz coo? - spytał się mnie wesoły.
- Nie. - odpowiedziałam.
- Noo, ale wieesz coo? - spytał się mnie ponownie.
- Co?
- LECIIISZ! - po tych słowach popchnął mnie do wody, zdążyłam go złapać za koszulkę, więc poleciał razem ze mną.
Po wynurzeniu się zaczęliśmy śmiać, ludzie na nas patrzyli jak na dziwolągów, ale nas to nie obchodziło. Podtapialiśmy się wzajemnie, chlapaliśmy, nawet pocałowaliśmy się pod wodą [ jakie to piękne.. XD ] . Po jakichś 15 minutach wyszliśmy cali przemoczeni ze stawu nadal się chichrając. Chyba go bolała szyja, bo ciągle się za nią łapał. Nie wiedziałam jak pomóc, więc po prostu go przytuliłam. W pewnym momencie nagle się zciemniło, zaczęło kropić. Pakowaliśmy rzeczy i biegliśmy jak idioci w burzę. To chyba było 2 najlepsza chwila w moim życiu, zaraz po tym koncercie Scorpions, gdzie ja z Axlem... Ugh.. boli mnie samo wspomnienie tego. I że mogę już nie poczuć smaku jego ust.. A był cudowny.. Dobra, dziewczyno! Teraz jesteś z Duffem! Chyba... ale się domyślił zapewne.. I żeby nie było tak, jak mi szeptał Axl.. Ale skoro to prawda, to trudno.. Byliśmy praktycznie już pod Hellhouse, gdy blondyn mnie przytulił, zaczął kręcić dookoła i całować [ automatycznie rzuciłam ten koszyk, oczywiście. :> ] . Podobnie zrobił rudy.. Ugh.. czemu on mi się przypomina akurat w takich momentach? Trzeba się przyzwyczaić. Wzięłam koszyk w jedną rękę, a drugą złapałam rękę McKagana i weszliśmy do środka. Wszyscy odwrócili wzrok na nas i zaczęli się śmiać, nawet rudy. Poszliśmy się przebrać w czyste ciuchy i zeszliśmy na dół. Chłopaki zaczęli grać w karty to do nich dołączyliśmy. Jak się później [ po rundce ogarnęłam dopiero. XD ] okazało - w pokera na wyzwania. Najgorsze zadania dawali oczywiście Slashowi, np. żeby wyśpiewał na cały głos " Kumbaja maj loff ", ale i tak robił wszystko po swojemu. Nawet wyznał miłość Axlowi. Prawie by się całowali, ale, że rudy się wywalił z krzesła, to uniknął tego. Mi o dziwo dawali lżejsze, ale kit, nawet dobrze. Spędziliśmy tak cały wieczór. Rozeszliśmy się po pokojach, a że od dzisiaj jestem z Duffem, no to śpię u niego, więc wpadłam do Axla po rzeczy.
- Już się ode mnie wyprowadzasz? - spytał z zadziornym uśmiechem.
- Na to wygląda. Już tęsknisz?
- Nie wiesz jak bardzo.. - zrobiło mi się go trochę szkoda, ale musiałam zachować zimną krew.
- Jakbyś miał rację, co do tamtego, to niedługo tutaj znowu zawitam. - uśmiechnęłam się i on również.
Już miałam wychodzić, gdy on mnie chwycił za nadgarstek i przytulił do siebie mocno. Na szczęście były zamknięte drzwi od pokoju i nikt tego nie widział.
Po chwili puścił mnie z objęć.
- Przepraszam.. ja..
- Nie musisz przepraszać. Nic takiego się nie stało..
- A jakbym zamiast Cię przytulił, a pocałował to też byś powiedziała, że nic się nie stało?
- Jakbym miała ostatni raz to robić z Tobą.. ? Pewnie, że tak.
I w tym momencie mnie namiętnie pocałował, robił to tak, jakby to miał być ostatni raz. W sumie, chyba tak było, bo niewiadomo jak będzie z McKaganem... Do rzeczy.. ekhem.. gdy się tak całowaaliśmy to mnie podniósł tak, żebym oplotła jego biodra swoimi nogami, tak też zrobiłam. Po chwili znajdowaliśmy się na łóżku, nawet nie wiem kiedy ściągnął moją koszulkę nie przestając mnie całować.
- Nie, Axl.. ja nie mogę.. - powiedziałam.
- Przepraszam.. znowu.. nie wiem co we mnie wstąpiło..
- Gdyby nie fakt, że McKagan by Ciebie za to zabił i przy okazji mnie to nie przerwałabym tego.. - spojrzał na mnie zszokowany.
- Kiedyś dokończymy.. - szepnął mi do ucha uśmiechając się zadziornie.
- Ta.. A teraz niestety muszę iść.. - posmutniał.
Ubrałam bluzkę, wzięłam torbę i ruszyłam do drzwi. Znowu nie mogłam wyjść, bo coś mi nie pozwalało opuścić tego pomieszczenia. Spojrzałam jeszcze raz na rudego. Był zdołowany, to było widać na odległość. Rzuciłam torbę, podbiegłam do niego i go pocałowałam. Zaczęłam płakać, jemu spływały pojedyncze łzy po policzku.
- Kocham Cię. - powiedziałam mu.
- Ja Ciebie też, nawet za bardzo.. - odpowiedział i otarł łzy spływające po policzku.
Jeszcze się przytuliliśmy jak najmocniej i wyszłam z torbą do pokoju Duffa. Nie mogłam opanować łez, cały czas leciały mi łzy. Po wejściu do pokoju blondyna podszedł do mnie.
- Roxy, dlaczego płaczesz? Co się stało? - ujął moją twarz w dłonie i spytał się z troską.
- Wspomniałam sobie ojca i poczułam, jak bardzo za nim tęsknię. - skłamałam, choć tęsknię za nim niewyobrażalnie.
- Zobaczycie się wkrótce, na pewno.. - przytulił mnie.
Całą noc myślałam o Axlu, za nic w świecie nie mogłam o niczym innym myśleć, niż o nim. Tęskniłam za nim, chociaż daleko nie był.. Teraz zauważyłam, że popełniłam błąd...
OMG! Ja myślałam, że Axl się będzie wkurwiał, rzucał itp. a on płacze?! :o nie no nie mogę wyjść z podziwu!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział, czekam oczywiście na następny i mam nadzieję, że Roxy wróci do Axla... xD Ale to tak tylko sobie myślę, bo jak będzie z Duffem, to też będzie dobrze ;)
A ja to myślę, że ona powinna rzucić ich obu w cholerę i wyjechać daleko, daleko, bo przez nią wszyscy są smutni :C
OdpowiedzUsuńNiee... żartowałam. Sama nie wiem kto z kim i o co chodzi xD Ale trochę brakuje mi Izzy'ego :3
xD
Mogę powiedzieć, że mi też :c
UsuńSuper rozdział, nie mogę się doczekać następnego. Następny będzie tak jak ten wczoraj?
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o czas upublikowania - to chyba nawet wcześniej będzie. Wczoraj miałam cały dzień zwalony, totalny brak weny i wyszło jak wyszło..
UsuńNie chciała bym być nie miła, ale twoja postać zachowuje się jak dziwka xD nie wiem czy tylko ja mam takie spostrzeżenia, ale to co opisałaś w tym rozdziale było głupie i nie miało sensu :/
OdpowiedzUsuńEvelyn Stradlin