poniedziałek, 2 lipca 2012

Rozdział I

Witam, witam. :D
Mam nadzieję, że opowiadanie się spodoba. Jak by były jakieś błędy czy coś to piszcie w komentarzach. No i opinię oczywiście. :D

Miłej lektury. ;]



ROZDZIAŁ I

 Dzisiaj jakoś pogoda nie dopisywała. Lało tak, że wyszedłeś na dwór na pięć sekund, a wracałeś przemoczony jakbyś stał na tym deszczu cały dzień. Powiadają w prognozach, że będą jeszcze w tym tygodniu przejaśnienia - no zobaczymy, wczoraj gadali, że będzie dzisiaj taka pogoda, że aż nogi w strumyku będzie można moczyć. Dlatego częściowo wierzę w prognozy pogody jak i w horoskopy. Choć plusy tej ulewy są takie, że poćwiczyłam głos i nauczyłam się paru piosenek. Muszę przyznać, że z dnia na dzień wychodzi mi to co raz lepiej.
- Mogłabyś nie drzeć tej mordy?! Ludzie chcą odpocząć po robocie! - krzyczała na mnie moja matka.
- Jak Ci to przeszkadza, to tam są drzwi. - wskazałam na drzwi i szyderczo się uśmiechnęłam.
- Roxanne, przestań żartować, bo z Twoim charakterkiem nikt nie będzie Cię chciał do pracy wziąć... - pouczała mnie matka. Jak wygłaszała swoje kazanie to poruszałam dłonią tak, żeby odzwierciedlała to, jak mówi [ nie miałam pojęcia, jak to wytłumaczyć, ale skapniecie się o co chodzi. XD ]. - Teraz naprawdę nie żartuję. Jeżeli nie spoważniejesz to będzie Ci trudno z szukaniem roboty, a ze mną całe życie mieszkać nie będziesz. Powinnaś jakoś spróbować się zmienić.
- No, spoko, a teraz idę chlać. - zaśmiałam się. Ubrałam swoje glany i ruszyłam w stronę drzwi. - Nie czekaj z kolacją na mnie! Żegna-!
- Czekaj chwilę! - zatrzymała mnie. - Dziewczyno, pomyśl nad tym co powiedziałam. Mimo, że za parę dni Ci stuknie osiemnastka to nie znaczy, że już będziesz oficjalnie dorosła i zachlasz się w trzy dupy i dziękuję, dobranoc. Pewnego dnia pomyślisz nad tym, a teraz idź, ale wróć do domu chociaż trochę trzeźwa.
- Spoko Maroko! Bajo! - powiedziałam wesoło.

 W ogóle nie zrozumiałam tego, co moja matka gadała do mnie. Nie ogarniam tego. A zresztą.. wybieram się do mojego ulubionego klubu Coma, tutaj jest jakiś klimat i w ogóle robią dobre drinki. I dzisiaj grają jacyś Guns N' Roses, chyba dobry zespół, bo Coma bierze tylko najlepsze kapele. Chyba dopiero zaczęli grać. Usiadłam przy stoliku jak najdalej sceny, on już jest zarezerwowany tylko dla mnie. Bywam tutaj chyba częściej niż u babci Helen. Zawsze oglądam z nią jakieś kabarety, obydwie je uwielbiamy. Po tej chwili rozmyślania o babci podeszła do mnie kelnerka.
- Cześć, Roxy. To co zawsze?
- Jasne.

 Wszyscy pracownicy Comy praktycznie mnie znają. Czasem nawet tutaj śpiewam, jak nie mogą kogoś znaleźć na występy. Po chwili dostarczono mi 2 butelki Danielsa - zawsze jakoś smakował lepiej tutaj niż gdziekolwiek indziej. Zauważyłam po chwili, że jeden z Gunsów patrzy na mnie, był to wokalista. Patrzyłam chwilę w jego oczy, a potem odwróciłam wzrok na innych członków zespołu popijając Danielsa. Zagrali z jakieś cztery piosenki i wyszli ze sceny słysząc brawa ze strony publiczności i mnie. Mój zegarek wskazywał 23:00, więc skierowałam się do wyjścia z połową drugiej butelki trunku. Za wyjściem ktoś mnie chwycił za ramię. Okazał się to być ten rudowłosy wokalista Guns N' Roses.
- Jakiś problem? - spytałam.
- Może napijesz się czegoś ze mną i moimi kumplami, złotko? - odpowiedział pytaniem. Powiedział to tak, że trudno było mu odmówić, więc się zgodziłam.

 Nie wiem dlaczego akurat do mnie się przyczepił, a nie do jakiejś loli, która siedziała z przodu i darła się tak, że nawet własnych myśli nie słyszałam. Wszyscy w mojej rodzinie twierdzą, że jestem zajebiście ładna, co ja przeczę. Co takiego jest ładnego w kruczoczarnej dziewczynie z heterochromią, która słucha takich zespołów jak Aerosmith, Pink Floyd czy Black Sabbath i ubiera się w koszulki ulubionych zespołów, poszarpane jeansy i glany? Powinnam chyba odrażać ludzi, bo bardziej przypominam chłopaka, a nie dziewczynę... A wracając do rudego - usiadłam między nim, a basistą. Wszyscy patrzyli na mnie, a dokładniej na moje oczy. Chyba wcześniej czegoś takiego u człowieka nie widzieli, albo po prostu mam jakiegoś syfa na nosie, który jest mega.
- Coś ze mną nie tak? - spytałam.
- Nie.. kurwa... co Ci się stało z oczami? - spytał wokalista.
- Mam heterochromię. Czyli, że mam jedno oko fioletowe, a drugie czarne. Taka wada wzroku, której nie lubię..
- Ty się lepiej kurwa ciesz z tego. - oznajmił mulat. - Jesteś przez to bardziej wyjątkowa.. - wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem, ale również przyznawali mu rację.
- A tak w ogóle to jak Ci na imię? - spytał perkusista.
- Roxanne. Kolejna rzecz, której nie znoszę..
- Co Ty kurwa pierdolisz?! Zajebiste imię masz! - powiedział rudy z podniesionym głosem.
- ... komu je dasz.. - dokończył mulat i uśmiechnął się zadziornie.
Wszyscy się chwilę pośmieliśmy z tego i zaczęli mi się przedstawiać. Rudy się nazywał Axl, basista Duff, perkusista Steven, mulat to Slash, a gitarzysta to Izzy. Zaczęliśmy się z czegoś znowu śmiać, a tą chwilę przerwała nam kelnerka.
- Co podać? - spytała się chłopaków, a oni złożyli zamówienia.
- A Tobie, Roxy, to samo co zawsze?
- Tym razem wezmę drinka, bo niedługo się tym Danielsem porzygam. - zaśmiałam się. Kelnerka poszła po trunki.
- Ty również związana z Danielsem za pan brat, maleńka? - spytał Slash.
- Taa, wręcz uzależniona. - powiedziałam to tak, jakbym była narąbana, a Gunsi zaczęli się śmiać. Chyba dzisiaj mają dobry humor.
- Grasz na czymś, Roxanne? - spytał się Izzy.
- Dobrze gram na nerwach, ćwiczę to praktycznie codziennie. - znowu się zaśmiałam. - Jakoś do instrumentów mnie nie ciągnie, wolę zdzierać gardło.
- O! Wiewióra będzie miał z kim skrzeczeć! - zaśmiał się Duff, ale dostał od Axla w łeb tak, że prawie by zleciał z krzesła. Nie mogliśmy opanować śmiechu.

 Dobrze mi się z nimi gadało. Rozmawialiśmy to o zespołach, to o czymś innym, nawet trafił się temat o życiu muchy. Nim się obejrzałam już było dobrze po 2, a miałam przychodzić do domu do 1:30. Wiedziałam, że będę mieć cholernie przerąbane. Moja matka to potwór gorszy od Buki. Zaczęłam się zbierać i przeprosiłam chłopaków. Gdy już byłam kawałek za Comą, ktoś mnie złapał w talii. Myślałam, że to któryś z Gunsów se jaja robi, ale okazało się być inaczej.

- Co taka piękna dama robi o tej godzinie tutaj i w dodatku SAMA? - powiedział mężczyzna z naciskiem na ' sama ' .
- Idę chodnikiem, nie widać? - powiedziałam spokojnie.
- Ale tak SAMA? - znowu zrobił nacisk na ' sama ' . On był bardziej upierdliwy niż Axl..
- Takim sposobem panienki szybko nie znajdziesz. Nie dziwię się. Taki frajer nie zasługuje nawet na dziwkę z burdelu. A teraz żegnam. - oznajmiłam i jakoś odciągnęłam jego ręce z mojej talii. Ale on nie dał za wygraną i przyciągnął mnie do ściany tak, że prawie bym se łeb rozwaliła. Jaki pajac..
- Nie uciekaj.. Dopiero się rozgrzewam.. - powiedział to i zaczął mnie brutalnie całować oraz ściągać moją bluzkę.
- KURWA! AXL!! - zaczęłam się drzeć na cały regulator widząc Axla niedaleko.
 Miałam cholerne szczęście, że on tam szedł. Podbiegł szybko do mnie i powalił jednym ruchem mężczyznę. Szybko złapał mnie za rękę i pobiegliśmy przed siebie. Nigdy się tak nie bałam. Fakt, nikt mnie nie zaczepił nigdy, bo zawsze o wyznaczonej porze byłam w domu. Miałam łzy w oczach i się cała trzęsłam.
- Już po wszystkim.. - powiedział cicho Axl. Przytulił mnie i głaskał po głowie. - Dalej sama nie będziesz szła, na pewno nie w takim stanie. Idziesz do nas.
- Tylko jest jeden problem - moja matka. Miałam być godzinę temu w domu..
- Zadzwoń do niej i powiedz.. no.. że u koleżanki jesteś, która mieszka daleko.. no i nie ma kto Cię odwieźć.. i.. taksówki nie kursują.. - zaczął wymyślać.
- Dobra, później do niej zadzwonię. - oznajmiłam.

 Axl widział, że jestem zdezorientowana i roztrzęsiona, więc nie puścił mnie z objęć. Szliśmy wtuleni w kierunku miejsca zamieszkania Gunsów. O dziwo, był to przeciętnych rozmiarów dom. Z daleka było widać, że panuje tam ciągły syf. Weszliśmy bez pukania do mieszkania. Zaczęło mi tak jechać alkoholem i papierosami, że myślałam, że się porzygam. Byłam zaskoczona ciszą, myślałam, że tutaj się rozkręca kolejna impreza, a rockmeni śpią jak aniołki na podłodze. Rudy zaprowadził mnie do swojego pokoju na górze i podprowadził mnie aż do samego brzegu łóżka. Usiadłam nadal zszokowana, a wokalista podpierał się o moje kolana.
- Prześpij się, a ja ogarnę syf na dole. Jutro do niej zadzwonisz. - powiedział z troską, a ja kiwnęłam głową, że zrozumiałam. Jeszcze spojrzał na mnie chwilę i wyszedł.
 Wskoczyłam pod kołdrę i zamknęłam oczy. Zasnęłam praktycznie od razu.

***

- Kurwa, większego syfu nie mogli zrobić. Ja pierdolę, co za zjeby.. - powiedziałem w myślach.
 Nadal się martwiłem o Roxy, była cholernie roztrzęsiona i w ogóle nie ogarniała co się dzieje. Wcale się nie dziwię, że akurat na nią facet się rzucił. Jest w chuj ładna. W życiu takiej dziewczyny nie widziałem, jeszcze słucha zajebistej muzyki..
- Ja pierdolę. Dobra, Rose, kurwo, syf sam się nie posprząta. - powiedziałem do siebie cicho.
Nie było dużo roboty, ale i tak sporo czasu mi zajęło wyciąganie kawałków szkła ze Stevena. Kurwa, bawili się beze mnie, mają przejebane. Po jakichś 20 minutach poszedłem sprawdzić czy z młodą wszystko w porządku, gdy nagle usłyszałem krzyk z pokoju.

6 komentarzy:

  1. !!!! Ja chcę jeszcze *.* To jest boskie, błędów nie widzę, czyta się zajebiście i musiałaś przerywać w takim momencie ?! No błagam powiedz, że dodasz dzisiaj nowy rozdział *.* :D

    Jakbyś mogła to powiadamiaj mnie o nowościach na moim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, musiałam w takim momencie skończyć. XD

      Chyba dodam, ale nic nie obiecuję. XD

      Ok. :D

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe i do tego zgodzę się z tym że błędów nie ma :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy blog, jak byś chciała to poczzytaj mój może jakaś opinia? http://mrauuuuuu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Błędów nie ma a ciekawe w chuj, że tak pierdolnę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. OPOWIADANIA O METALLICE I MEGADETH - http://all-roads-lead-to-hollywood.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń