Ta-tara-taaam! Wielki powrót. :D Przydała się ta przerwa trochę na ochłonięcie itd. itp.
Miałam nie mieć dostępu do neta, a jednak miałam... Ale ze względu na to, że:
- uczę się grać na gitarze,
- nauka,
- przygotowania do konkursu,
- odleżyny w szpitalu,
to miałam 0% weny i nie nadawałam się do niczego. Uwierzcie, że naprawdę jest ciężko coś napisać... Także powracam z 21 już rozdziałem no i... miłej lektury życzę. :D
I przepraszam, że tak króciutko i minimum wszystkiego, ale chcę to rozwinąć bardzo, bardzo, bardzo. :c Kilometrami by się to ciągnęło. :c Dobra, to ja już was nie zanudzam. :D
Miałam nie mieć dostępu do neta, a jednak miałam... Ale ze względu na to, że:
- uczę się grać na gitarze,
- nauka,
- przygotowania do konkursu,
- odleżyny w szpitalu,
to miałam 0% weny i nie nadawałam się do niczego. Uwierzcie, że naprawdę jest ciężko coś napisać... Także powracam z 21 już rozdziałem no i... miłej lektury życzę. :D
I przepraszam, że tak króciutko i minimum wszystkiego, ale chcę to rozwinąć bardzo, bardzo, bardzo. :c Kilometrami by się to ciągnęło. :c Dobra, to ja już was nie zanudzam. :D
ROZDZIAŁ XXI
Po drodze z lunaparku szliśmy z Axlem z tyłu i gadaliśmy jakieś głupoty na temat reszty zespołu. Po każdych takich rozważaniach wpadaliśmy w niekontrolowane fale śmiechu, a tamci tylko odwracali głowy i coś mruczyli pod nosem. Najbardziej rozśmieszyły mnie tezy, że Steven swoim uśmiechem powinien wsie zasilać, że Slash ma jakieś pokrewieństwo z pudlem i że trzeba go zaszczepić i zobaczyć czy pcheł nie ma przypadkiem. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że Rose ma taki zryty mózg. Jeszcze bardziej niż ja. Rozmyślaliśmy jeszcze o... no, o wszystkim. Po jakimś czasie się zorientowaliśmy, że tamci są jakiś kilometr za nami i że prawie trzy razy nas samochód potrącił. Także babcia na rowerze chciała to uczynić, żebyśmy szybko poszli wąchać kwiatki od spodu, jednakże skończyło się na wydzieraniu na pół ulicy, bicie torebką i mówienie, jaka ta dzisiejsza młodzież niewychowana.
I tak nam zleciały ostatnie dni pobytu na Bahamach. Bywały smutki, smuteczki, ale też takie chwile, że nawet nie trzeba było się tak napić, żeby być wesołym. Także było miło, ale się skończyło. Wcześnie rano mieliśmy wylot, także wieczorem się spakowaliśmy i poszliśmy spać.
Obudziłam się, jak słońce było już dobrze widoczne... Moment. Wylot miał być tak wcześnie, że dopiero co słońce wstawało. Pięknie. Na dodatek, te obiboki nas nie obudziły, tylko sami się ogarnęli i pojechali. Zaczęło się coś we mnie gotować. Jeszcze pytałam się wieczorem Axla, czy ustawił budzik, a ten przytaknął. Postanowiłam go obudzić.
- Rose, wiesz, która jest godzina? - spytałam miłym głosem.
- Jeszcze pięć minut, mamoo... - powiedział, jak dziecko, które nie chce iść do szkoły.
- Ja się pytam grzecznie, czy wiesz, która jest godzina? - powtórzyłam pytanie, a ten się podniósł i zerknął na budzik.
- No, dziewiąta.
- Wiesz, co to oznacza?
- No nie wiem.
- SAMOLOT NAM ODLECIAŁ W SINĄ DAL NAD WSCHODZĄCYM SŁOŃCEM, A TY UDAJESZ, ŻE NIC WIELKIEGO SIĘ NIE STAŁO. - wytłumaczyłam mu i wskazałam na widok za oknem.
- Pierdolisz? - zerwał się z łóżka i zrobił minę, jakby go o coś obwiniano.
- Nie pierdolę, nawet nie chcę. - złapałam się za głowę krążąc bezcelowo po pokoju i po chwili ciszy rzekłam zmartwionym głosem. - I co teraz zrobimy? Nie wiadomo, kiedy będzie następny samolot...
- Może się ubierzmy, ogarnijmy i podlecimy na lotnisko z bagażami?
- Dobra, tylko się pośpieszmy.
W rekordowym czasie się pozbieraliśmy do kupy i pędem ruszyliśmy taksówką na lotnisko. Po dotarciu skierowaliśmy się w celu zasięgnięcia informacji o lotach do Kalifornii. Było ich kilka, ale w późnych godzinach, a jedyny samolot miał startować za ok. trzydzieści minut. Wybłagaliśmy o bilety na niego i pobiegliśmy na pas startowy. Nie wspomnę, że Axl parę razy by się przewrócił, bo ma to wrodzone. Weszliśmy na pokład i zajęliśmy miejsca. Poczułam się senna, oparłam głowę o ramię Rose'a i zasnęłam.
Obudziły mnie wrzaski i krzyki, ludzie panikowali, nie wiedziałam, co się dzieje. Rudy był wystraszony, nie dowiedziałam się od niego nic. Zorientowałam się po chwili, że zamiast lecieć prosto, to lecimy w dół. Spadamy. Dla pewności zerknęłam przez wąskie okno samolotu. Moje obawy się potwierdziły, rozbijemy się. Ze strachu łzy napłynęły mi do oczu i wtuliłam się najmocniej jak potrafiłam w Axla. Bałam się zamknąć oczy, bo... mogłam już ich nie otworzyć. Nie wiem, ile dzieliło nas od katastrofy, mnie się wydawało, że to będzie za ułamek sekundy, nawet szybciej. Podniosłam głowę, by jeszcze raz, może ostatni w życiu, ujrzeć jego twarz. Spojrzałam w jego pełne niepewności oczu, a on to odwzajemnił. Dopiero teraz zauważyłam, że ma tak piękne, zaszklone oczy. Nigdy wcześniej nie zwracałam aż tak na nie uwagi.
- Będzie dobrze, skarbie... Będzie dobrze... - pocieszał mnie załamanym głosem.
Potem wpił się w moje usta. W tym momencie nagle wszystko dla mnie było bardziej... cenne, piękniejsze? Trudno to opisać. Siedzieliśmy wtuleni cały czas, jak papużki nierozłączki. Aż nagle zgasło światło... Nie mogłam nic zrobić, ni poruszyć się nawet.
Czy już... umarłam? Jeśli tak, to inaczej sobie wyobrażałam moją śmierć. Znaczy, że sprawi mi to niezwykły ból, a później ukojenie, coś w tym stylu. Jednakże się myliłam. Nie poczułam żadnego bólu, nawet drobnego. Ugh, szkoda, że nie da się zmarwtychwstać. A może się jednak da? Nikt tego nie wie... Najgorsze w tym, że czuję się samotna. Tylko ciemność dookoła mnie. Boję się, bardziej niż kiedykolwiek. Rose, brakuje mi ciebie. Ile bym dała, żebyś tu był...
I tak nam zleciały ostatnie dni pobytu na Bahamach. Bywały smutki, smuteczki, ale też takie chwile, że nawet nie trzeba było się tak napić, żeby być wesołym. Także było miło, ale się skończyło. Wcześnie rano mieliśmy wylot, także wieczorem się spakowaliśmy i poszliśmy spać.
Obudziłam się, jak słońce było już dobrze widoczne... Moment. Wylot miał być tak wcześnie, że dopiero co słońce wstawało. Pięknie. Na dodatek, te obiboki nas nie obudziły, tylko sami się ogarnęli i pojechali. Zaczęło się coś we mnie gotować. Jeszcze pytałam się wieczorem Axla, czy ustawił budzik, a ten przytaknął. Postanowiłam go obudzić.
- Rose, wiesz, która jest godzina? - spytałam miłym głosem.
- Jeszcze pięć minut, mamoo... - powiedział, jak dziecko, które nie chce iść do szkoły.
- Ja się pytam grzecznie, czy wiesz, która jest godzina? - powtórzyłam pytanie, a ten się podniósł i zerknął na budzik.
- No, dziewiąta.
- Wiesz, co to oznacza?
- No nie wiem.
- SAMOLOT NAM ODLECIAŁ W SINĄ DAL NAD WSCHODZĄCYM SŁOŃCEM, A TY UDAJESZ, ŻE NIC WIELKIEGO SIĘ NIE STAŁO. - wytłumaczyłam mu i wskazałam na widok za oknem.
- Pierdolisz? - zerwał się z łóżka i zrobił minę, jakby go o coś obwiniano.
- Nie pierdolę, nawet nie chcę. - złapałam się za głowę krążąc bezcelowo po pokoju i po chwili ciszy rzekłam zmartwionym głosem. - I co teraz zrobimy? Nie wiadomo, kiedy będzie następny samolot...
- Może się ubierzmy, ogarnijmy i podlecimy na lotnisko z bagażami?
- Dobra, tylko się pośpieszmy.
W rekordowym czasie się pozbieraliśmy do kupy i pędem ruszyliśmy taksówką na lotnisko. Po dotarciu skierowaliśmy się w celu zasięgnięcia informacji o lotach do Kalifornii. Było ich kilka, ale w późnych godzinach, a jedyny samolot miał startować za ok. trzydzieści minut. Wybłagaliśmy o bilety na niego i pobiegliśmy na pas startowy. Nie wspomnę, że Axl parę razy by się przewrócił, bo ma to wrodzone. Weszliśmy na pokład i zajęliśmy miejsca. Poczułam się senna, oparłam głowę o ramię Rose'a i zasnęłam.
Obudziły mnie wrzaski i krzyki, ludzie panikowali, nie wiedziałam, co się dzieje. Rudy był wystraszony, nie dowiedziałam się od niego nic. Zorientowałam się po chwili, że zamiast lecieć prosto, to lecimy w dół. Spadamy. Dla pewności zerknęłam przez wąskie okno samolotu. Moje obawy się potwierdziły, rozbijemy się. Ze strachu łzy napłynęły mi do oczu i wtuliłam się najmocniej jak potrafiłam w Axla. Bałam się zamknąć oczy, bo... mogłam już ich nie otworzyć. Nie wiem, ile dzieliło nas od katastrofy, mnie się wydawało, że to będzie za ułamek sekundy, nawet szybciej. Podniosłam głowę, by jeszcze raz, może ostatni w życiu, ujrzeć jego twarz. Spojrzałam w jego pełne niepewności oczu, a on to odwzajemnił. Dopiero teraz zauważyłam, że ma tak piękne, zaszklone oczy. Nigdy wcześniej nie zwracałam aż tak na nie uwagi.
- Będzie dobrze, skarbie... Będzie dobrze... - pocieszał mnie załamanym głosem.
Potem wpił się w moje usta. W tym momencie nagle wszystko dla mnie było bardziej... cenne, piękniejsze? Trudno to opisać. Siedzieliśmy wtuleni cały czas, jak papużki nierozłączki. Aż nagle zgasło światło... Nie mogłam nic zrobić, ni poruszyć się nawet.
Czy już... umarłam? Jeśli tak, to inaczej sobie wyobrażałam moją śmierć. Znaczy, że sprawi mi to niezwykły ból, a później ukojenie, coś w tym stylu. Jednakże się myliłam. Nie poczułam żadnego bólu, nawet drobnego. Ugh, szkoda, że nie da się zmarwtychwstać. A może się jednak da? Nikt tego nie wie... Najgorsze w tym, że czuję się samotna. Tylko ciemność dookoła mnie. Boję się, bardziej niż kiedykolwiek. Rose, brakuje mi ciebie. Ile bym dała, żebyś tu był...
Będe pierwsza ^.^
OdpowiedzUsuńCzekałam ciepliwie przez ten cały czas na nowy rozdział.
Sprawdzałam codziennie i jest !
Oto dzisiaj !
Może i krótki ale zawsze coś ;D
Roztrzepany Axl ^.^
I spóźnili się xd
Ale jak możesz kończyc w takim momencie ?!
No coż i tak kocham to opowiadanie <3
Nic na to nie poradze xd
Jak chcesz to zapraszam do mnie na gnr-moja-wlasna-historia.blogspot.com
Ona umarla? A moze on? Niee na pewno nie! Wesze podstep na kilometr. Nie moge doczekac sie kiedy wszystko sie wyjasni
OdpowiedzUsuńEj no weź! Jakie to piękne *_* na serio fajnie wymyśliłaś xD
OdpowiedzUsuńBłagam Cię, oby Rose ani... kurde, nawet imienia jej nie pamiętam :< tak dawno tego nie czytałam, no ale wracając to miała coś chyba z Rox...no never mind. W każdym razie, jeśli ich zabijesz to szykuj głowę na ścięcie :D
Czekam czekam! xD
ONA ZAMRTWYCH WSTANIE!!!!!! ja to wiem...kurdededee tak nie może być ;___;
OdpowiedzUsuńo jezu....jakie to smutne było...
piekne D;
ZA PIENKNE BŁAGAM NIECH ONA BĘDZIE W śpiączce :D
Powrót w wielkim stylu.
OdpowiedzUsuńAle błagam cię nie zabijaj ich!!!
To będzie zbyt tragiczne!!
Mam nadzieję że jakimś cudem wszystko będzie w porządku
*,*