niedziela, 15 lipca 2012

Rozdział XIII

No, kochani, jest ponad 1 tys. wyświetleń. :>
Dzięki Wam tyle się uzbierało. :D 
Więc dziękuję. :D 
I również wiernym komentatorkom : Lise-Lotte, Michelle. i Mrauuuuuu , że są. Po prostu. Od początku. ♥ 
Ankietka będzie działać do dnia 17 lipca godz. 21.
Na razie wygrywa opcja ze zdjęciem [ ;_; ], ale jeszcze czas jest! Więc głosujemy, mordki! :3
Rozdział trochę nie ten teges, ale mam nadzieję, że się spodoba, jak i poprzednie. :3

ROZDZIAŁ XIII

 Obudziłam się o jakiejś 8 rano z bólem głowy i burczącym żołądkiem. Wyczołgałam się z łóżka kierując się po ubrania. Nie chciało mi się iść myć, tylko jeść, bo długo tak nie wytrzymam. Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy i zeszłam do stołówki. Znowu full żarcia, narzekać nie można. Rogaliki, jajecznica, sałatki ze świeżych owoców.. Żyć nie umierać. Wzięłam parę rogalików i ciepłą herbatę i usiadłam przy najbliższym wolnym stoliku. Po chwili dosiadł się do mnie Slash i Steven.
- A coś Ty taka zmarnowana? - spytał Adler.
- Przeziębiłam się. Nie ma co, dobry początek wakacji..
- No niee! A miałem iść z Tobą dzisiaj pić.. - posmutniał Saul.
- Już się poddałeś z tym zakładem? - zapytałam.
- Pierwszego dnia! Przylazł do mnie z miną zbitego psa i powiedział, że on nie wytrzyma i że musi się napić. No i tak po kryjomu, jak wszyscy śpią to robimy małą libację dla dwóch osób. - zaśmiał się perkusista. - Swoją drogą, ciekawe czy Rose dzisiaj z nami pójdzie gdzieś..
- A czemu by miał nie iść? - spytałam zaskoczona.
- Bo się rozchorowałaś. - odpowiedział ze swoim wiecznym uśmiechem na twarzy Steven. - Chociaż nie, wyjdzie.. A jak już jesteśmy przy wiewiórze to trochę Ci powiem o nim, czego nie wiesz. Wszelkie komentarze zostaw na później. - skonsumował kawałek rogalika i przemówił dalej. - Więc.. rudy przed poznaniem Ciebie był odwrotnością tego, kim jest dzisiaj [ Steven jakie słownictwo. : O ]. Nie dość, że cholerny dupek, to jeszcze bił swoje dziewczyny, był z nimi w związku góra 2-3 dni, bo nie wytrzymywały. - wypił trochę soku i gadał dalej, a ja siedziałam zszokowana informacjami o Axlu. - Ale jak spotkał Ciebie to praktycznie wszystko odwróciło się do góry nogami - zmienił się. Zawsze nas co minutę kurwował, a teraz już prawie w ogóle..
- Dziewczyno, co Ty mu zrobiłaś? - zaśmiał się Slash.
- Powiedziałam ' Abrakadabra' i tyle. - uśmiechnęłam się.
- Chuj się chyba na zabój zakochał.. - stwierdził Popcorn i spojrzał po chwili na mnie z morderczym wzrokiem. - Jak coś odwalisz.. to wiedz, że Steven się Tobą interesuje.. - trochę dziwnie to zabrzmiało, więc zaczęłam się śmiać, a potem dołączył do mnie Saul, a później Adler.

 Po posiłku ruszliśmy do swoich pokoi. Po drodze spotkałam Duffa, który wytrzeszczał oczy na moją koszulkę. Popatrzyłam co z nią nie tak. Żadnej plamki, ani nic podobnego.. Aa, już rozumiem.. Mam koszulkę Misfits, a że McKagan lubi punk rock.. i też ma taką samą bluzkę. Jaki zbieg okoliczności.
- Słuchasz Misfits?! - to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
- Niee, po prostu lubię koszulki z takim nadrukiem. - zaśmiałam się.
- O jaa, dziewczynoo.. A jaka piosenka Ci się najbardziej podoba?
- Die, Die My Darling.. - odpowiedziałam niepewnie. Wszystkie mi się podobały, ale jakoś ta mnie najbardziej urzekła, najczęściej ją śpiewam i nucę.
- O, też lubię, ale bardziej Attitude.
 I tak mniej więcej wyglądała nasza rozmowa na temat Misfits. To ocenialiśmy każdy album, to utwór, albo każdego z członków zespołu. Zupełnie zapomniałam o tamtym dniu. Będziemy z Duffem przyjaciółmi, ta, będę mieć z kim gadać o Misfits. I tak szybkim tempem upłynęło 20 minut mojego życia.
- O kurwa! Się zagadaliśmy! Muszę iść.. - już prawie pokonał połowę schodów, gdy nagle się zatrzymał. - Roxanne! - krzyknął za mną, odwróciłam się, a on stał już obok mnie. - Ja.. przepraszam za tamto wtedy.. narąbałem się i kurwa nie panowałem nad tym..
- Przeprosiny accepted. - uśmiechnęłam się, a on głośno westchnął z ulgi.
- Kurna.. Rose ma fuksa.. Wielkiego.. Gdyby nie tamto to by wszystko inaczej się potoczyło..
- I tak miałam to skończyć wcześniej.. - spojrzał na mnie z lekkim szokiem. - Dobra, wróćmy do teraźniejszości..

 W pewnym momencie poczułam silne ukłucie w brzuchu. Złapałam się za niego, usiadłam na podłodze i skuliłam się. Blondyn trochę spanikował, bo tak nagle mnie wzięło. Kucnął przy mnie i położył rękę na kolanie.
- Roxanne, co jest? - spytał opanowany.
- Mój.. brzuch.. - wyszeptałam.
- Zaniosę Cię do Axla, bo wątpię, że dojdziesz..
 Wprawdzie niby niedaleko, ale sama nie wiem czy bym do połowy nawet doszła. Blondyn wziął mnie na ręce i pokierował się ku pokojowi. Z bólu zamknęłam oczy. Słyszałam tylko dźwięk otwieranych drzwi i coś tam gadającego Rose'a. Parę chwil później leżałam już na łóżku, zdołałam otworzyłam oczy. Widziałam rudego, który obok mnie siedział i głaskał po głowie, a za nim wychodzącego McKagana.
- Ej! - zawołał za nim Axl, a on się obrócił. - Dzięki, stary.
- Do usług. - uśmiechnął się blondyn i wyszedł.
- Brzuch Cię boli, że się tak kulisz? - spytał po chwili ciszy.
- Ta.. - odpowiedziałam cicho.
- To wskakuj pod kołdrę i śpij. - uśmiechnął się. - Prześpisz cały dzień, ale lepiej, żeby przeszło, nie?
- Ta..
- A jak..
- Dobra, zamknij się już.. - przerwałam mu.
- Śpij słodko. - znowu się uśmiechnął i pocałował mnie w czoło.
 Zamknęłam oczy i szybko odleciałam w błogi sen..

***

 Siedziałem przy Roxy jakieś pół godziny i sam zszedłem na późne śniadanie. Tak to jest jak się kurwa śpi do Bóg wie której.. Na szwedzkim stole zostało parę rogalików, sałatek i innego chujumuju. Zarąbałem wszystkie rogaliki i nalałem sobie herbaty. Zauważyłem przy którymś stoliku Izzy'ego i Duffa, dosiadłem się do nich.
- Siemaa, ludziee. - rzuciłem.
- Siema. A Ty nie z młodą? - zapytał basista.
- Kiszki mi grają marsza z rańca, a ona poszła spać.
- A, ok..
 Po paru minutach stołówka była pusta, prawie, tylko my w trójkę zostaliśmy. Zaczęliśmy gadać o tej płycie, którą mamy nagrać nie wiadomo kiedy. Tą rozmowę przerwał nam Adler, który.. wjechał do stołówki w wózku hotelowym.
- EJ! PATRZCIE, CO WYNALAZŁEM!! - krzyczał z końca sali.
- Ło kurwa! - wydarliśmy się.
- Skąd go masz?! - spytał Izzy.
- Pożyczyłem. - uśmiechnął się perkusista.
- Ja już znam te ' pożyczyłem ' ... - prychnąłem.
- No, serio pożyczyłem! Jak nie wierzysz to się spytaj Grace!
- .. Grace?
- Recepcjonistki. Dogadałem się z nią i mi użyczyła tego cacka na 3 godziny. Radzę się pośpieszyć, jeżeli chcecie skorzystać z okazji pojeżdżenia sobie wózkiem hotelowym!

 Ten Adler to serio jest jakiś jebnięty na mózg.. Ale kurwa! Przejażdżka wózkiem to zdarza się raz na ruski rok! Dokończyłem ostatni kawałek rogala i pognaliśmy jak bydło do tego wózka, aż wywróciliśmy go razem ze Stevenem. Nie mogli się dogadać, kto pierwszy będzie jeździł, więc ja wkroczyłem do akcji.
- Jako, że jestem naj..
- Tak, tak.. Panu już podziękujemy.. - przerwali mi.
W końcu udało nam się dojść do porozumienia i wszyscy jechaliśmy tą wyścigówą. Nie ma co, dobrze popchniesz, a jedziesz bez przerwy 1,5 minuty. Dobra jazda nie jest zła. Jeździliśmy w kółko przez 3 godziny. Te zjeby darły mordę, a ja ich uciszałem, bo głowa mi pękała. Weźcie wytrzymajcie z takim zjebem Adlerem, który ' pożyczył ' zarąbisty wózek od jakiejś Grace i napisał na nim ' Misja na Marsa ', jeszcze gorszym zjebem Duffem krzyczącym ' MISFITS KURWA!! ' [ nie wiem, skąd wytrzasnął takie cuś, ale dobry pomysł, lubię to. ] i najbardziej jebniętym na mózg Izzym von Stalinem, który wymyślał nutkę do tego co wykrzykiwał punk od siedmiu boleści + wydziwiał jakieś miny do ludzi w hotelu. Jedna babka z torebką to go tak walnęła w łeb, że się wyrąbaliśmy, a on zaczął śpiewać Knockin' On Heaven's Door. A!Zapomniałbym! Stradlin dał nam działkę przed tą całą akcją, ja oczywiście dwie kropelki, bo by mnie Roxanne zarąbała i wyrwała moje włosy [ nieee! ;_; ] . Steven dogadał się z Grace i mieliśmy wózek na cały dzień. Jeszcze bardziej go kocham! Po chwili się ocknąłem i miałem na rękach siniorów od chuja.
- JA PIERDOLĘ! JA CHCĘ ODSZKODOWANIA!
- Izzacz dostał w łeb z portmonetki, a Ty stękasz nad siniaczkiem.. - burknął Duff.
- JAKI KURWA SINIACZEK?! TOĆ TO WIELKOŚCI ĆWIERĆCENTÓWKI SINIOR!
- Oj tam, oj tam.. Do wesela się zagoi..
- ZOBACZYMY! - powiedziałem głośno i zabrałem się z tego pieprzonego Wózkolandu.

 Kilkanaście metrów dalej szedł sobie Slash ze swoją fają w gębie. Jak zobaczył najarańców to aż mu się ta faja cała wypaliła.
- NO JA PIERDOLĘ!! TYLKO WSTYDU MI ROBICIE!! - spojrzał się na mnie. - I TY TEŻ?!
- Ja już się ocknąłem z transu, więc spoko. - wytłumaczyłem kudłaczowi.
- Ja się nie przyznaję do nich. - wskazał palcem na wykolejony wózek z zawartością. - Idę się przejść, bo mi mózg eksploduje.. - wyszedł robiąc facepalma.
 Miałem tych chujów już dosyć, bo co oni odpierdalali to nawet sobie matka ich nie wyobraża! Zerknąłem na zegarek - 19:32. To my się tak bawiliśmy 9 godzin?! O stary! Idę do Roxy, sprawdzić co z nią..

~~~

 Stała na balkonie w bluzie i spodenkach. Podszedłem do niej i ją od tyłu przytuliłem i umiejscowiłem głowę na jej barku.
- Już wróciłeś? Misja się udała? - zaśmiała się.
- Skąd Ty o tym wiesz?!
- Schodząc na obiad widziałam Was jadących w wózku z napisem ' Misja na Marsa ' odwalających nie wiadomo co.
- Ja tam nic nie odwalałem! - tłumaczyłem się. - Tylko ich uciszałem, bo jak ja bym się wkurwił to nie byłoby już tak wesoło.. - prychnąłem. - A Tobie już lepiej?
- Ta, o wiele. - obróciła się do mnie przodem i pocałowała.
- Już szlaban się skończył? - zapytałem podnosząc jedną brew do góry.
- Ty się przejmujesz szlabanem zamiast mnie całować.. Idź tam z Tobą.. - uwolniła się z moich objęć i skierowała się do pokoju, chwyciłem ją za nadgarstek i namiętnie pocałowałem.
Trwaliśmy tak kilka minut, dopóki nie zdjęła mojej bandanki i poszła sobie od tak.
- Mimo, że czuję się lepiej to nadal jestem słaba. - uśmiechnęła się, chyba najpiękniej jak potrafiła.
- Dobra, dobra.. A teraz dawaj bandanę, cwaniaro! - poszła do łazienki po drodze wiążąc sobie ją jak ja to zawsze robię, a ja pobiegłem za nią. Jak dotarłem to już moja bandana dekorowała jej głowę. Pasowała jej nawet. - A weź ją sobie.. Nawet Ci pasuje.
- A pozostałe 29 też mogę wziąć? - uśmiechnęła się zadziornie.
- Nie.
- To nie. - wyszła z pomieszczenia, położyła się na łóżko i odwróciła się plecami do mnie. - Dobranoc.
- Ejejejej! Dopiero 20, a Ty spać idziesz?
- Mówiłam, że jestem nieżywa. A teraz daj mi spać.
- Nie. - zepchnąłem ją z łóżka i zleciałem na nią.
- Idiootoooo! Nie mam siły! I zejdź ze mnie, bo ja serio będę nieżywa! - usiadłem na jej kolanach uniemożliwiając jej ruchy.
- Jak wstaniesz, to dam Ci spokój. - wierciła się dłuższą chwilę, tłukła mnie rękami - bezskutecznie.
- Nie mam siły.. Kit, najwyżej tak zasnę.. - mówiła pod nosem. - Dobranoc. - wyprostowała tułów i pocałowała mnie, następnie położyła głowę i zamknęła oczy.
 Parę minut tak na niej posiedziałem, ale sam zacząłem się robić senny to położyłem się koło niej [ 2 osoby śledziem mogły spokojnie tak spać. :> ] i też zasnąłem. 


I uwaga - biwak przesunięto na inny termin, czyli w dniach 18-20 lipca jednak będę! :D
A teraz robimy falę! XD

5 komentarzy:

  1. No i zajebisty rozdział *.*! Ale tak jakoś mało Slasha...^.^ może tak go więcej upchasz w opowiadaniu, co?
    A tak po za tym to wszystko super i pięknie i dziękuję za wzmiankę na górze! <3
    Wiedziałam, że Slash nie wytrzyma z tym zakładem! haha, świetne to jest ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, cieszę się że wysłuchałaś naszych próśb na temat Roxy :D. To dobrze... dla nas że przełożyli ten biwak :D bo ,tak to bym się zanudziła w wakacje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No rozdział zajebisty i mi też mało Slasha. Bardzo podoba mi się twój styl pisania ♥


    A tak wg. to cześć Michelle, ja Ci nie podziękowałam za dedykacje i dawaj rozdział, bo ja tu zaraz oczojebne od tego ciągłego patrzenia na twój blog :P

    OdpowiedzUsuń
  4. A toś pojechała z tym wózkiem xD
    Akcja roku! <3

    "Steven jakie słownictwo. : O" Trafiłaś w dziesiątkę xD Ja tak patrzę, czytam kurde a tu Steven jak nie walnie mądrym słowem, to bym spadła ze stołka i trup na miejscu ;D

    Ej, dzięki, że mi podziękowałaś :3 Poczułam się tak milusio xD
    Ten wózek to arcydzieło jest. Nie wiem co brałaś jak to pisałaś, ale TEŻ CHCĘ, KURWA! xD
    Sratatata! Mało Slasha, jasne! Slasha jest wszędzie pełno. Mi tam mało Izzy'ego xD :C A Stevena dużo i to akurat zajebiście! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Rety uwielbiam tego bloga a opowiadanie jest super!!! Jak możesz to niech więcej będzie o Slashu a tak to genialnie!!!

    OdpowiedzUsuń